Dlaczego Arty?
Siema, czołgiści!
Wczoraj pojawił się nieco prowokacyjny tekst gracza będącego przeciwnikiem artylerii w WoT. Jego argumentacja do niektórych trafiła, do innych wręcz przeciwnie a redakcja nażarła się popcornu. Barula do teraz nie odzyskał świadomości. Jako, że diss nie może pozostać bez reakcji, żeby uniknąć posądzenia o stronniczość dziś publikujemy równie zgrabną replikę (językowo, w oceny merytoryczne się w tym wypadku nie wdajemy – to wasza rola!) od pewnego zadeklarowanego artylerzysty.
1. Wakacje od myślenia?
Waksy od myślenia your ass! „Ofiarami” artylerii przeważnie nie są Ci wspaniali, aktywni i ogarnięci gracze, fiolety – nad którymi tak fapujesz – a pomidory. Ci, którzy zapominają o banalnych zasadach, że czasem wystarczy zrobić bujaczka 10m w przód i do tyłu, żeby pocisk z arty chybił. A „OP arta” owszem, może wtedy iść i usmażyć sobie kiełbasę – bo na wyższych tierach czas ładowania idzie w dziesiątki sekund. A poza tym nie – wcale nie mogą. Bo Twoi wspaniali bogowie taktyki od dawna czują się usprawiedliwieni i stosują różne mody jak np. tracery. Że nielegalne? Trudno, kary spotykają może promil użytkowników nielegalnych modów.
2. Yeti.
Zgadzam się w pełni. Pociski z artylerii mają praktycznie „gwarantowany” damage. Choć zdarza się, że „chlapniesz” tuż pod koła jadącego czołgu i nie zdejmiesz ani HP, bo była jakaś minimalna nierówność podłoża albo po prostu bug. Zastanowiłeś się czemu? Dużo piszesz o weak spotach – owszem, to świetna sprawa. A teraz weź celownik dowolnej arty i pokaż mi jak trafić w ammoracka. Dla arty cały czołg jest weak spotem bo nasz celownik to przeważnie kilka długości Twojego czołgu w każdą stronę – więc proporcja została zachowana. Ma to uzasadnienie historyczne – arta to nie snajperski sztucer z rozstrzałem 1 minuty kątowej. Na dystansie dwóch kilometrów to ma ROZSTRZAŁ.
3. Randomowość.
I znowu – randomowość your ass. Owszem, jak wszyscy gracze w grze jesteśmy mocno uzależnieni od „farta” – czasem trafiamy choć nie przycelowaliśmy idealnie, czasem pudłujemy pomimo wskaźnika perwersyjnie miziającego Twoje czołgowe dupsko. WoT to gra taktyczna, ale – nie oszukujmy się – zręcznościówka a nie symulator. Fart i niefart to po prostu element gry. Zgadzam się też, że artyleria jest bardzo uzależniona od gry całej drużyny – sama jest ślepa, powolna, przeważnie słabo opancerzona, długo przeładowuje. Dla nas ziomek w LT’ku który fartem ominie starcie i wjedzie do bazy stanowi realne zagrożenie – a konia z rzędem temu, kto w zamieszaniu starcia wycofa się by bronić stojące na bazie arty. Tyle w temacie „art trzeba bronić”. A stwierdzenie, że nie ważne co robimy i jak gramy to i tak łanszotujemy HT’ki to wyłącznie Twój mokry sen. Artylerzyści potrzebują zupełnie innych umiejętności niż czołgiści. Czołgista może sobie pozwolić na syndrom Rambo i walenie w to, co mu po prostu wjedzie w celownik przy ostrzejszych wymianach ognia. Arta przy czasie przeładowania dwu – trzykrotnie dłuższym, przy dwu lub trzykrotnie dłuższym czasie lotu pocisku nie może sobie na to pozwolić. Dobry artylerzysta widząc kilka wyspotowanych czołgów musi błyskawicznie ocenić – który czołg stanowi najlepszy cel, który stanowi największe zagrożenie dla drużyny i w ciągu sekundy podjąć decyzję. Utrudnia mu to celownik, algorytm wyliczający trajektorię lotu i ruch Twojego pojazdu… Tak, tak, choćbyś nie wiem jak płakał – nie masz racji, że nie masz jak „bronić się” przed pociskiem artylerii. Co więcej – większość fioletów i niebieskich o ile naprawdę nie straci głowy pamięta o „zasadach bezpieczeństwa” – relokacji, poruszaniu się pod zmiennymi kątami, „bujaczku”, unikaniu dłuższych postojów w odkrytym terenie, zatrzymywania się przed wygaśnięciem spota… Może Ty po prostu nie wiedziałeś, że tak się da? Udowodnij mi w wiarygodny sposób, że artyleria ma większe szanse na „złoty strzał” przy grze „jak małpa z brzytwą” i bezmyślnym rollowaniu celownika niż dowolny inny pojazd np. TaDek.
4. To ile tych gołębi?
Owszem, sam charakter gry na arcie wymusza „spokojniejszą” rozgrywkę. Patrzymy z góry, z dystansu. Jak snajper w CS’ie – skoro już przy takich porównaniach jesteśmy. Serio uważasz to za dobry argument? Wyobrażasz sobie snajpera który skacze jak kozica po skrzyniach i wali na lewo i prawo? Co ważniejsze – artyleria nie może sobie pozwolić na, jak to wyraziłeś, „smażenie kiełbasy”. Nie wiem jak w Twoim fioletowym HT’ku, ale u mnie na T92 skupienie celownika trwa 8 sekund. Za to rozchodzi się błyskawicznie – każdy 1 stopień przesunięcia lufy w bok to rozejście celownika o parę procent. Jeżeli nie będę uważnie obserwował mapy, patrzył gdzie i co się dzieje, tylko będę „majtał myszką” – to nie trafię w nic bo nie zdążę przycelować. A jak już skończysz liczyć te gołębie, to powiedz mi – widziałeś kiedyś leming train w wykonaniu drużyny art? Tyle w kwestii twierdzenia, ze „arta nie gra” i nie bierze udziału w taktycznej rozgrywce. Przeciwnie – arta siłą rzeczy musi być bardziej skupiona na rozgrywce oraz mieć pojęcie o tych fetyszyzowanych przez Ciebie „taktykach” stosowanych przez czołgistów jeśli chce mieć jakąkolwiek skuteczność, a nie wysłuchiwać na chacie ogólnym „arty nie śpij!”.
5. Headshot.
„Stoisz jak kocur za kamykiem, kręcisz się jak szalony i samodzielnie zatrzymujesz natarcie trzech, czterech czołgów…” – kocham to stwierdzenie. A potem się budzisz i podciągasz majtki. Osławiona możliwość „oneshota” – rozwalenia HT’ka z pełnym HP jednym strzałem – to wyjątek a nie chleb powszedni u arciarzy. Zdarza się statystycznie częściej niż w innych typach pojazdów – kaliber i związany z nim olbrzymi damage robi swoje – ale dalej to nie jest bynajmniej tak, że siedzi sobie arta i co chwila zdmuchuje kolejnego fioleta. Poza tym cena za możliwość „oneshota” jest wysoka – śmieszna mobilność, śmieszny zasięg widzenia (więc co z tego, że moje radio sięga na 700m), przeważnie śmieszny pancerz, przeładowanie w czasie którego czasem można się zestarzeć. A najważniejsze – ogromna szansa na zwyczajne spudłowanie. Żadna klasa pojazdów nie pudłuje tak często jak artyleria.
6. Nie, jednak Czerwony Październik.
Czyżby egomania? Nie, gra na arcie nie polega na złośliwym tropieniu fioletów i tych biednych, prześladowanych przez nasze „buły” bohaterów danej bitwy. Najczęściej artyleria rozwala pomidory – zwykła statystyka, pomidorów jest po prostu najwięcej. Ale poza tym – nikomu nie chce się marnować pestek na fioleta, który na 95% będzie pamiętał o profilaktycznym „bujaczku”, zmianie kąta wyjazdu czy odczekaniem do wygaszenia spota. Szkoda czasu, szkoda pestki – która kosztuje czasem tyle ile połowa Twojego ammorack’a, panie czołgisto. Nikt się na Ciebie nie uwziął – jeśli wyjeżdżasz bezmyślnie ponosisz tego konsekwencje. Bez względu na to, czy wyjechałeś bo po prostu nie pomyślałeś, czy dlatego, że byłeś tak zaaferowany właśnie obmyśloną taktyką aż przesłoniła Ci zdrowy rozsądek. Cieszę się, że jako artyleria stanowię poważny – choć nie wszechmocny – mechanizm weryfikujący te wszystkie „cudowne taktyki” jakie obmyślacie podczas postoju w krzakach.
7. Munchkin – Terrorysta.
Taką samą zależność widać, czy do gry nie trafia żadna artyleria – ale np. dużo ciężarów. Wbrew temu co pisze mój protagonista – mało graczy w WoT wykazuje taką inicjatywę i umiejętności, by narzucić dynamizm całej drużynie. Przeważnie jest to ostrożne, zachowawcze skakanie z krzaczka na krzaczek, od kamienia do kamienia, a z drugiej strony niewidzialni camperzy posyłają „buły”. Wtedy „bitwa się wlecze i ślimaczy”. Póki jakaś arta nie wsadzi kija w mrowisko i nie pogoni was zza cieplutkich osłon i z krzaków w pole – nie zmusi was do tej „taktycznej rozgrywki” w której tak się lubujesz. Nie wiem jakie dynamiczne zagrania zostają Ci do dyspozycji, ale wiem, że nigdy nie myślisz tak szybko jak wtedy, gdy wiesz, że jesteś na celowniku arty która tylko czeka żebyś się wychylił, a z boków zajeżdżają wrogie czołgi. Mało jest czynników które bardziej mobilizowałyby gracza do „taktycznego i dynamicznego reżimu bitwy”.
8. Bezkarność.
Pozorna, bo wystarczy jeden LT który przemknie się przez mapę i kończy się „bezkarność”. Ale za cenę wszystkich deficytów i trudności z jakimi borykają się artylerzyści – ta „bezkarność” to pikuś. To „spokój” dzięki któremu gra na artylerii jest w ogóle możliwa.
Od siebie dodam, że artyleria z założenia miała trzy uzasadnienia i dla mnie to są trzy podstawowe argumenty za jej obecnością w WoT.
1. Urozmaicenie.
Zupełnie inna mechanika gry, zupełnie inny profil maszyn, zupełnie inne problemy artylerzystów. Chwilowa odskocznia. Wprowadzenie jeszcze jednej „zmiennej” do gry na którą trzeba uważać, co podnosi poziom trudności. Tak, artyleria ma wam utrudniać grę. Artyleria ma być alternatywnym sposobem rozwiązywania impasów na mapie.
Za każdym razem gdy czytam narzekania i głosy, by wywalić artylerię z WoT mam wrażenie, jakbym słyszał żale i krzyki przedszkolaków, że z gry w „papier, nożyce, kamień” trzeba wywalić „papier”. Czyli artylerię, bo bezczelnie owija „kamień” -HT’ki i nie pozwala im rozwalać „nożyczek” – czyli wszystkich innych.
2. Balans.
Wśród przeciwników artylerii popularny jest żałosny jęk, że na arcie byle „małpa z brzytwą” może rozwalić fioleta i że fiolet jest wściekły, bo nie po to uczy się tak wspaniale grać na swoim HT’ku by go artyleria zdjęła. I to tak, żeby jeszcze nie mógł nawet rzucić jej nienawistnego spojrzenia przed odjazdem w hangar bo strzelała z bazy. Mam wrażenie drodzy przeciwnicy artylerii, że przeceniacie kolor swojego nicka. Owszem, wyexpić fiolet to trudne zadanie i wymaga skilla. Ale po to właśnie są artylerie, by było trudne. To bat na wasze tyłki. Niedoskonały, niecelny, powolny, ślepy… Ale przy tym potężny na tyle, żeby nawet fiolet czuł przed czymś respekt a nie wyłącznie jarał się kolorem swojego nicka. Nie rozumiem tej śmiertelnej obrazy u przeciwników artylerii, jakby ta buła która – załóżmy – odesłała ich do garażu uderzała nie w ich czołgi ale w ego. Wściekają się, że byle pomidor może ich rozwalić. Zabawnie kojarzy mi się to z protestami średniowiecznych rycerzy przeciwko używaniu kuszy – bo kusza była bronią zdolną nawet w rękach niewprawnego strzelca zabić opancerzonego rycerza. Bo psuła im zabawę w ich ulubiony rodzaj wojny – pojedynki w których liczyły się wyłącznie umiejętności szermiercze, które rycerze fetyszyzowali m.in. w ramach „kodeksu rycerskiego”. Przykro mi, panowie rycerze – kusznicy są częścią pola bitwy i musicie uwzględnić ich obecność w swoich taktykach. A ponadto w WoT układanka układa się tak, żeby każdy miał mocne i słabe strony. Artyleria też je posiada.
3. Dynamika rozgrywki.
Zgoda, że nadmiar artylerii w bitwie hamuje rozgrywkę i powoduje nerwowe kitranie się po kątach. To akurat kwestia balansu, a nie samej obecności art. Artylerie w rozsądnej ilość – do dwóch maksymalnie moim zdaniem – stanowią raczej koło napędowe bitwy niż hamulec. Raczej wymuszają relokacje i ruch, a skłaniają do ostrożności. Przy pięciu sztukach nie ma mowy o natarciu – bo drużyna, która pierwsza uderzy znajdzie się pod ostrzałem zarówno wrogich czołgów jak i artylerii – podczas gdy czołgi drugiej drużyny będą mogły operować poza zasięgiem artylerii wroga lub za dobrymi osłonami które na dużej części map znajdują się wokół baz. Przy dwóch artach nie ma tego efektu – siła rażenia jest za mała. Wtedy artylerzyści mogą się skupić na tym, by zmuszać ludzi do nieustannego ruchu – bez postojów w krzakach, przyklejania się na amen do kamieni, bezmyślnego czekania „bo na pewno ktoś przyjedzie”.
Bo wtedy nici z waszej taktyki. Jest WC kwadrans.
Tak się czyta urazy do arty że aż chce mi się odpalić wota by pościągać ludzi w grze 😉
Poprzedni artykuł potępiał artę i otrzymał całą masę komentarzy, która ją popierała. W ramach symetrii, artykuł popierający artę powinien mieć masę komentarzy przeciwko niej. Dorzucę swój.
Główną przyczyną nienawiści pod adresem artylerii jest jej „boskość”. Jest całkowicie niewidzialna, nie wiemy, kiedy strzeli. Nie wiemy, gdzie strzeli. To nie jest żadna „gra z/przeciwko arcie”, bo zwykły czołgista nie ma tu żadnej szansy, nie może zrobić nic, nie może przeciwdziałać inaczej, niż na ślepo. To jest gra jednostronna – arta przeciwko graczowi.
W tym celu wielu wykonuje nieskoordynowane ruchy, tańczy, często zmienia tor jazdy. To jedyna metoda, która daje jakąkolwiek szansę. Szansę, nie pewność. Wystarczy pech i chwila nieuwagi, np. przy zawracaniu w miejscu – i witamy w garażu (albo „żegnaj, połowa HPków i modułów”).
W AW udało się to w miarę dobrze rozwiązać – mamy ostrzeżenie przed ostrzałem i jest szansa, żeby cokolwiek zrobić, jakoś zareagować. W WoT nie wiadomo nic, dopóki wrogi pocisk się nie rozpryśnie na naszym pancerzu.
W becie jeszcze to jakoś było – przy obserwacji horyzontu można było dostrzec podrywającą się smugę pocisku i zareagować.
Zastanawialiście się, dlaczego fiolety grają przede wszystkim na mobilnych maszynach? Bo one dają dużą szansę uniknięcia art. Powolne klocuchy (HT niemieckie i japońskie) zbierają straszny oklep z nieba i są właściwie bezradne, można co najwyżej osłony p-odłamkowe montować i szukać duużych kamyków.
masz żarówe która się świeci… większość pocisków nie trafia ale ty i tak stoisz na środku pola pod ostrzałem chybiającej arty. W większości przypadków arta musi Cie trafić więcej niż raz. Przeładowanie w arcie to 30 sekund i więcej… Gdzie tu boskość
Jak podoba ci sie rozwiązanie z AW to idź grać w AW a nie troluj arty w WOTcie pbo nie ogarniasz co ona może a czego nie może zrobić. Gawno wiesz gawno widziałeś ale i tak sie wypowiesz…. dla zasady
Boskosc ? Skoro niewidzialnosc czolgow to wg ciebie boskosc , to co powiesz o .. :TDkach, medach, lightach i nawet Hvykach … ktorych nie widac bo stoja na 3 linii za podwojnym krzakiem> One tez sa boskie? oczywiscie ze nie, tak samo jak arty nie sa boskie. Artami nie da robic koloru, artami nie idzie zarobic, a jednak sa na nie misje i trzeba nimi grac, arty to nie zabwa dla kazdego, ale wlasnie o co chodzi. Dla mnie granie ciezkim czolgiem jest w ch nudne , zawsze te same miejsca, zarwsze ten sam hulldown / sidescrap, boze jakie to nudne.. uwazam ze hvki psuja gre i trzeba je wywalic i mam na to 10 punktow ktore sa rownie idiotyczne jak tez poprzedniego artykulu. „Boskosc” pff, belkot pilanego.
KAZDEGMU KTO UWAZA ZE ARTA JEST OP ZADAJE PYTANIE, ILE MA ART X TIERU ? Zero ? gowno zatem wac pan wie o arcie.
Każdy ma swoje rację, ale prawda jest taka, że około 80% graczy najchętniej by się baboctwa najzwyczajniej pozbyło. Niestety WG z powodów finansowych tego nie zrobi, więc te 80% graczy męczy się z tą zarazą…
80% stad dane ? z **** zapewne
Heaviki które jadą 20 km/h i są wlk jak na głazy nawet prowadzone przez fiolety nie mają możliwości uniknąć ostrzału artylerii. W trakcie czołgania się po polu bitwy wystarczy spot Light’a, arty celuje i dostajesz. Ja wchodzę do bitwy z nadzieją że będę się dobrze bawić, a nie robić staty. W momencie gdy dostanę na początku bitwy jeden strzał od arty lub od kilku i albo od razu ginę lub mam ok 10% hp i kilka zniszczonych modułów i/lub zabitych załogantów to mijam się z celem. To ma być balans? To nie jest mój błąd że niby za bardzo się wychyliłem. Ht ma dojechać na pozycję i tam walczyć. Ile jest miejsc w których wystarczy jeden spot lt i widać wszystkie Ht’ki dojeżdżające na pozycje. To nie jest balans. Mimo że czas celowania arty jest długi,a celność niby słaba to i tak to nie ma znaczenia bo wystarczy przymierzyć i zaczekać jak jakiś mobilny bunkier się pojawi. Cieszę się, że arty będą zrebalansowane i ich rolą nie będzie tylko niszczenie innym zabawy w krótkim przeciągu czasu. To nie jest wojna żeby kusznik z dystansu od razu zabił rycerza. To jest gra, która ma na celu dawać przyjemność, a często artyleria ją odbiera.
A to ze trafiasz do bitwy po stronie teamu który ma budyń zamiast mózgu Ci nie przeszkadza… to jest gra raz bęzie wpier@....@@....ol a raz wygrana…. tylko tyle i aż tyle
W takim razie kolego powienieś płakać a nie się cieszyć. Czemu? Otóż teraz arta będzie bedziej celna i będzie szybciej skupiać, a co za tym idzie, podczas swej wędrówki za kamień, oberwiesz zdecydowanie większą ilość razy. Biorąc pod uwagę, że wzrośnie również splash – na pewno będziesz siedział na gąskach wystawiony na ostrzał czołgów przeciwnika, które zadadzą większy dmg niż arta. Widzisz… sam gram artą i HTkami i wiem by obrać taką drogę do celu by właśnie nie dostać bomby w przypadku wyświetlenia przez LTka. I co z tego, że toczę się 20km/h – myślę i unikam ostrzału. A jeśli innych myślenie boli, to jako arciarz mam z tego tylko ubaw. Pograj artą a przekonasz się, że trafienie w ruchomy cel nie jest łatwe.
Wszyscy mowia ze arta jest do **** iż ich niszczy a naprawde malo jest doswiadczonych artylerzystów jezeli ktos nie kapuje to jest nie normalny i napewno ucieszy się z nerfa art przez co wot utraci ok 1,5/10 graczy grających artami
sa mecze w ktorych arta ratuje team wtedy sie cieszą
a gdy to arta ich zabije jest oburzenie !
Propsuję ale wątpię czy to otworzy oczy tym zamkniętym w średniowieczu pajacom w ich pięknych stalowych zbrojach 🙂
I nareszcie ktoś pisze z sensem na temat arty a nie taki debil jak w poprzednim temacie który płakał że dostał oneshoota
Poprzedni też został wrzucony przez BIN4R’a. Może nie napisany, ale wrzucony.
Ale bzdurny artykuł, widać ewidentnie, że pisany przez arciarza.
Jeśli to jest bzdurne to widać że nie potrafisz wyciągać wniosków 😛 poprzedni to był atak na arty a to jest obrona więc kto może bronić arty jak nie właśnie arciarz?
Porównanie problemu czołgi-arta do rycerze-kusznicy naprawdę na propsie!
Przynajmniej widać, że nie pisał tego ktoś z pianą na gębie ^^
skąd ja wiedziałem, ze pierwszy probs pójdzie od Ciebie 😀