Rozmyślań Lexa część następna…
Od dłuższego czasu męczon jestem okrutnie, przez spragnionych informacyj panów braci graczy, kiedyż to okręty podwodnymi zwane we grze pojawić raczą się… Nie mogą oni pojąć, iż ja, biedny robaczek, tylkoż mały ceceteczek i wszystkiegoż wiedzieć nie mogę… Ale, jako wierny Wasz współpracownik społeczności postanowiłem przyjrzeć się tematowi bliżej, więc zaparzcie sobie kawkę, otwórzcie soczek i zapraszam do lektury
Pierwsze co – pomyślałem – dobrze było by zaciągnąć języka u źródła. W te pędy uderzam więc do chłopaków z WG (nie podam ksyw, ale jeden nosi taką kraciastą koszulę ). Niestety, małpoludy nie chciały współpracować. Niezrażony tym niepowodzeniem swojej dyplomacji wezwałem StuG’a i Wanię. Chłopaki pobrali ze zbrojowni kałachy, parę wiaderek patronów, a Wania z szatańskim uśmiechem przytulił akumulator z naszego redakcyjnego Kraza wraz z kablami rozruchowymi, po czym wsiedli do An-2 i polecieli z misją wywiadowczą do Pragi. Nie było ich tydzień… Po powrocie, nie wiedzieć czemu nie byli zbyt rozmowni, a StuG mamrotał coś o brodatym skubańcu z toporem, który gonił go przez pół Czech, aż do granicy… Cóż, pozostało mi więc pozostać w sferze domysłów, plotek i przypuszczeń nie potwierdzonych przez WG, a szkoda Ale po kolei, zaczynamy!
Od czasu gdy pojawił się event z cyberpunkowymi okrętami podwodnymi, wśród społeczności, a także między CCT-kami rozpoczęła się dyskusja, kiedy ta klasa okrętów pojawi się w grze. Ostatnimi czasy jesteśmy bombardowani przeciekami o nowych liniach okrętów (część z nich już testowaliśmy), które niebawem pojawią się w grze. Lecz zdaniem wielu graczy, potężny buff jaki został zaimplementowany lotniskowcom, a także lekkie zmarginalizowanie niszczycieli, może sygnalizować pojawienie się podwodnych łowców. Dlaczego, zapytacie? Już odpowiadam. Otóż, niszczyciele (z angielskiego Destroyers, przez co nasi marynarze w Anglii nazywali je „destrojerami”), w przedwojennej Polsce zwane kontrtorpedowcami (od francuskiej nazwy tej klasy jednostek), zostały stworzone nie do walki z samolotami, czy pancernikami, ale właśnie do zwalczania niewielkich jednostek nawodnych (torpedowców) i okrętów podwodnych, które tak naprawdę w tamtych czasach, były okrętami torpedowymi mającymi możliwość zanurzania się. Dopiero podczas II Wojny światowej, okręt podwodny naprawdę stał się podwodnym. Wprowadzenie przez Niemców najpierw „chrap” na U-Bootach typu VII i IX, a następnie okrętu Typ XXI zrewolucjonizowało wojnę podwodną. Niemniej, Alianci również wprowadzili masę usprawnień, pomagających zwalczać podwodnego wroga. ASDIC, hydrofon, Huff Duff, systemy demagnetyzacyjne kadłubów, etc
Patrząc teraz z perspektywy devsów, wprowadzenie o.p. Da im możliwość wprowadzenia kolejnych typów jednostek nawodnych. Wreszcie rację bytu będą miały korwety, niszczyciele eskortowe, czy kutry torpedowe i artyleryjskie. Daje im to choćby możliwość zrobienia, choćby polskiej gałązki, gdzie mogli by umieścić każdy z tych typów okrętów. Niszczyciele, niszczyciele eskortowe, krążowniki, podwodniaki i kutry torpedowe, i artyleryjskie. Również można by wtedy rozbudować floty innych państw, choćby właśnie o kutry, korwety i o.p.
Jak przyjrzycie się obecnym modelom niszczycieli, to zobaczycie na rufach zrzutnie bomb głębinowych, a na burtach, od śródokręcia w stronę rufy miotacze owych bomb. Z kolei oglądając kadłuby niektórych „niszczarek” w porcie :kosmicznym”, można zauważyć pod kadłubami tzw. gruszki ASDIC-u (czyli sonaru aktywnego, emitującego znany z wielu filmów ten charakterystyczny „ping”). Na mój chłopski rozum, wprawdzie trochę zaćmiony, przez produkowany przez Wanię samogon, devsi nie zadawali by sobie tyle trudu, nie mając zamiaru wykorzystać tego w przyszłości, prawda?
Myślę również (tak, czasami mi się zdarza, Barulu zły ), że patrząc zdroworozsądkowo, jeżeli WG chce, żeby gra przynosiła zyski, to musi się rozwijać, a dodawanie kolejnych „papierowych” okrętów, na dłuższą metę może przynieść więcej szkody niż pożytku, więc warto zainwestować w nowości w grze i przenieść jej część w głębiny. Niestety skubani milczą, nawet akumulator i kable na sutkach SerB-a nie pomogły Wani wydobyć zeznań (cyborgi jakieś, czy ki diabeł?!), ale widząc jak gra się rozwija, możemy być pewni, że te przypuszczenia i hipotezy niebawem staną się ciałem, czego Wam i sobie z całego serca życzę
Paweł Lex Lemański
… co nie zmienia faktu, że miło się czyta 😉
W mojej ocenie, pojawienie się o.p. było by wskazane, choćby z powodów, które wymienił autor tekstu. Pewnie trzeba byłoby mocno zmodyfikować zasady taktyki, żeby dopasować je do realiów gry. Nie wiem, czy może pewnym rozwiązaniem była by możliwość wyboru rodzaju rozgrywki: z okrętami podwodnymi lub – bez…
p.s.
a może – czytając wypowiedzi niektórych gr(z)aczy na czacie podczas rozgrywki – było by dobrym rozwiązaniem w przypadku lotniskowców… 😉
Dzięki za miłe słowa. Na marginesie na steamie zadebiutował we wczesnym dostępie inspirowany filmem (Das Boot) polski tytuł UBOAT produkcji studia Deep Water, dla miłośników dawnego Silent Hunter – gratka…
By the way, sonary zwykle pracują na częstotliwościach ultradźwiękowych, więc jego pracy nie słychać. Ów charakterystyczny „ping” pracy aktywnej sonaru jest dla widzów i radiosłuchaczy, być może operator sonaru ma na konsoli syntezator, który informuje go dźwiękiem o momencie emisji, który równie dobrze można zastąpić diodą. Ale, nie oto chodzi.
Gra jest do pewnego stopnia odzwierciedleniem realiów taktycznych i operacyjnych „klasycznych” okrętów, gdzieś powiedzmy do końca lat 40-tych. Sukcesy okrętów podwodnych na Pacyfiku były konsekwencją metodycznych operacji prowadzonych z odpowiednim wyprzedzeniem w ważnych dla danej opercji miejscach. Np. USS Darter tylko jako jeden z wielu okrętów w dozorze osiągnął spektakularny sukces: zatopił Atago i uszkodził Takao w odległym miejscu od Leyete. W grze okręty podowodne musiałby zostać rozmieszczone z wyprzedzeniem „w operacyjnych miejscach” licząc na przechwycenie „czerwonych” okrętów. Juz widze minę gracza nastawionego na dmg, gdy większość czasu gry spędzi w miejscu, którego okręty przeciwnika nie wybrały i rozgrywkę będzie podziwiał przez peryskop. Albo dla odmiany zwalą mu się na głowę niszczyciele z całym dostępnym arsenałem… Gra jest dość skomplikowana na poziomie taktycznym i operacyjnym ze względu na zróżnicowane uzbrojenie i jego użycie, sposoby detekcji, przznaczenie i właściowści klas okrętów z uwzględnieniem nacji. Obawiam się dalsze jej komplikowanie napędzi „wariant czołgowy”, czyli stania za narożnikiem wyspy w pięciu i wychylania się na przemian, by zabójczo strzelić zza węgła…
Ale ja muszę przynudzać, że nikt nie zechciał się ustosunkować do tego co napisałem, ani nawet odstosunkować…
aaaaj…. źle dodałem komentarz. To co napisałem powyżej powinno było znaleźć się tutaj 🙂