Blisko, coraz bliżej – opowiadanie ze świata BattleTecha
Blisko, coraz bliżej
Opowiadanie ze świata BattleTecha
Sierżant Czek po raz kolejny wzdrygnął się na skutek następnego strumyczka potu spływającego mu pod kombinezonem. Sytuacja nie była ciekawa. Jego resztki szwadronu Jade Falcon wsparte o niedobitki 21 regimentu Centauri przebijały się do punktu ewakuacji.
Logo 21 regimentu Centauri
Właściwie byli już tuż tuż. Jeszcze tylko pół dnia marszu do punktu zbornego i mogliby opuścić tą piep….. planetę. Davion Guards nigdy do tej pory nie przypominały sobie, że planeta zwana „Blue Laguna” do nich należy.
Co za beznadziejna nazwa dla planety gdzie zbiorniki wodne stanowiły tylko 1/10 powierzchni. Mimo to w odróżnieniu od rodzinnej planety sierżanta stanowiły jakiś procent.
Ta akcja miała być prostym rajdem po wodę zakończony szybkim odwrotem. Do tej pory nigdy nie napotykano tutaj żadnego oporu. Niestety zawsze jest ten pierwszy raz. I tak z tego, co słyszał w radiu większość sił szczęśliwie wycofała się w kierunku transportowców.
No ale niestety jego szwadron natknął się na tą ciężką jednostkę Davion. Co za pierdoła z tego kapitana że dał się zabić. Co z tego że chwalebną śmiercią!!
Teraz o wiele bardziej jego Jade Hawk by się przydał niż osłaniając i dając się zbić Ciężkiej lancy Sworsworn. Przecież i tak by się od niej oderwali…. Niestety teraz dowództwo resztek oddziału spadło na barki sierżanta i musiał on z tego jakoś wybrnąć.
Mech Jade Hawk
Gdyby tylko nie ten oddział straży tylniej Dawiończyków. No, ale i tak dobrze, że nie natknął się na siły główne. A tak niewątpliwie by się stało gdyby dzień wcześniej nie dał chwili (ledwie pół dnia) na odpoczęcie zmęczonym ludziom, a szczególnie ciągle popędzanej piechocie.
Jedyne, co mógł zrobić to wybrać teren. Nieprzyjaciel wiedział gdzie się znajduje. Trzeba więc to dobrze rozegrać i przebić się do swoich sił. Nadał, co prawda wezwanie o wsparcie, ale wiedział, że nikt nie zaryzykuje dodatkowych strat dla ratowania resztek jego oddziału.
– No dobra, wiecie jaki jest plan – właściwie chrząknął do interkomu.
– Wykorzystujemy elementy terenu żeby się zbliżyć do nieprzyjaciela. I pamiętać za żadną cenę nie można dać temu Szturmowemu mechowi wejść do wody. Wtedy już po nas. A tak mamy jakąś szansę na jego przegrzanie.
– No problema Czek. Nie takie rzeczy się robiło – usłyszał w słuchawkach głos sierżanta Voloda dowódcy resztek Centauri.
– Tylko przypominam żeby trzymać się planu. Piechota przebija się do tych drzew na przedpolu. Ja i Glory przemieszczamy się pod osłoną na lewą flankę żeby uniknąć dalekiego ostrzału Hellstara….
– Jasne!! – po paru sekundach usłyszał potakiwania dowódców jednostek.
Następny strumyczek spłynął po plecach, Och jak cholernie chciał już opuścić tę planetę.
– No to trzymać się planu i do przodu – próbując zachować spokój w głosie powiedział jeszcze do mikrofonu uruchamiając do tej pory wygaszonego Koshi. Zimne powietrze z wentylatorów od razu wypełniły kabinę przyjemniejszym powietrzem.
Mech Mist Lynx inaczej zwany Koshi
– Jak tam Glory? Wszystko w porządku?
– Wszystko gra szefie. Żadnych uszkodzeń, paliwa sporo. Tylko się zliżmy żeby moja ślicznotka mogła rozpocząć zabawę – dopowiedział chorąży Pok – dowódca Falconowego Glory Fire Support Tank.
– Oki, postaramy się, żeby tak było.
– Nawiązano kontakt wzrokowy z wrogiem – to sierżant Centauri meldował.
– 1 Mech szturmowy plus cztery plutony piechot….. Chyba jedna z nich to artyleria – sarkazm w głosie najemnika aż wylewał się z mikrofonu.
Wcześniej dyskutowali o tym, co będzie, jeśli nieprzyjaciel wykorzysta artylerie do wykurzenia ich za przeszkód. Czek postawił na taki plan jaki teraz realizowali i modlił się, aby nieprzyjaciel nie miał jednostek artylerii.
– Ciesz się, że to nie naprawdę coś masakrycznego tylko piechota z paroma rakietami. – odburknął.
– Dobra wycofuj się stamtąd, bo niedługo mech będzie miał twoją „Skandę” w zasięgu – rzucił jeszcze w eter.
– Eeee tam. Jestem bezpieczny w tym lasku – usłyszał w odpowiedzi.
– Ja go za to poskubię moimi działkami…. – dorzucił jeszcze dowódca Light Tank’a.
Z lasku nadpłynął odgłos terkotu działek „Skadny” Odległość była duża, ale istniała spora szansa na trafienie. Niestety musiałoby być dość celne, aby zrobić jakieś wrażenie na mechu szturmowym. Cholerny głupek pomyślał jeszcze Chek włączając serwomotory i zaczynając przemieszczać swego mecha w kierunku lewej flanki.
– A masz. Dup…. No oberwał. Nie ma to jak amunicja przeciwpancerna!! – usłyszał głos dowódcy „Skadny”
– Wjedź głębiej w las, bo oberwiesz – rzucił rozeźlony myśląc o tym, że bohaterów pełno jest na cmentarzach.
Widział dopiero z daleka zarys wrogiego mecha. Pokrywał go lekki dym. Widocznie działka Light tank’a uzbrojone w amunicje przeciwpancerną nieźle jak na swoje możliwości przywaliły temu szturmowcowi.
Ale mech rozpoczął natarcie w kierunku strzelającej jednostki. Lasery i działa molekularne zjonizowały powietrze i wypaliły w kierunku pozycji „Skandy”.
– O matko…. Trafili nas…. Palimy się… – usłyszał jeszcze w głośnikach. Tak to już jest pomyślał Chek z bohaterami bez rozumu.
Działa energetyczne Hellstara jeszcze raz wypaliły spopielając kawał lasku. Widocznie ma działa pulsowe pomyślał. Po chwili powietrzem strzasnęła eksplozja. I już po Light tanku. Pewnie wybuchły zbiorniki paliwa i amunicja.
Nie miał czasu się tym dłużej zastanawiać, gdyż blisko jego mecha i podążającego obok Glorego zaczęły wybuchać pociski artylerii.
Ogień na szczęście okazał się niecelny, ale i tak napędził im stracha. Zauważył że piechota zgodnie z planem przesuwa się skokami do lasku w centrum, owianego dymami po ostrzale wrogiego mecha. Czek wraz z Glorym przesuwali się ku skale na lewej flance zapewniającej schronienie przed ostrzałem Hellstara.
Mech Hellstar
Spoglądając kątem oka na zarys szturmowego mecha sierżant zauważył, że wrogie uzbrojenie wyzwala duże ilości ciepła, co wymusza przerwy w ostrzale. I dzięki Bogom, bo inaczej nie mieliby żadnych szans. Piechota już docierała do pierwszych drzew, kiedy Assault Mech znowu odpalił salwę energetyczną w kierunku plutonów piechoty. Strzał okazał się celny pomimo drzew ich osłaniających. Z reguły lasery nie są skuteczne w takich sytuacjach, ale tym razem plutony zostały mocno pokiereszowane, a część terenu przekształciła się w strefę rozżarzonego żużlu. Pilot wrogiego mecha próbował ponowić strzał, lecz przegrzane działa chybiły pozwalając żołnierzom schować się między pozostałymi w zagajniku drzewami. Tropikalny klimat „Blue Laguny” zbawiennie nie pozwolił na pożar lasu, co znacznie utrudniłoby przeżycie piechocie.
Sierżant podjął decyzję szybkiego przemieszczenia swojego mecha za zasłonę i odpalił silniki skokowe wykonując jeden szybki sus ku zapewniającej mu ochronę skale, dodatkowo lądując w płytkiej sadzawce.
Glory musiał niestety pozostać sam z tyłu. Obok ciężkiego pojazdu, w miejscu gdzie jeszcze przed chwilą stał Koshi sierżanta pojawiły się pióropusze ognia artyleryjskiego. Na szczęście wroga artyleria i tym razem była nieskuteczna, zasypując gruby pancerz czołgu setkami niegroźnych dla niego odłamków.
– Jak tam Glory. W porządku? – rzucił w eter patrząc przy okazji na panel temperatury, która dość gwałtownie ostatnio podskoczyła.
– Spokojnie szefie zaraz się przebiję przez ten lasek. Działonowi już próbują złapać namiar mecha – usłyszał w odpowiedzi.
– Mech jest w zasięgu mojego skoku. Więc módl się do wszystkich skrzydlatych Bogów, aby mi się udało – rzucił szybko próbując odpowiednio ustawić Koshi do naskoku.
Kiedy był gotowy odpalił maksymalnie silniki skokowe wznosząc maszynę wysoko nad terenem walki. Szybko zbliżał się do nieprzyjacielskiego szturmowca. Wrogi mech rósł i rósł w celowniku. Pilot próbował uciec mechem, ale usprawnione systemy namierzania i wsparcia elektronicznego Jade Falcon pozwoliły bezpiecznie kontrować Czekowi przedsięwzięcia przeciwnika.
Sierżant wzniósł się na kilkadziesiąt metrów w górę, a następnie runął w dół.
Nogi Koshiego uderzyły w przedramiona Hellstara. Huk był ogłuszający. Małą kabinę battletecha pomimo ekranowania wypełnił pisk i zgrzyt rwanych siłowników i części oprzyrządowania. Czek sprawnie skontrował po naskoku i odskoczył w strefę przednią wrogiego Mecha zasłaniając się nim przed nieprzyjacielską piechotą.
Teraz dopiero odczuł całą wielkość nieprzyjacielskiego szturmowca, który w tonażu był blisko trzy razy cięższy od małego Koshiego. Trochę wiary przywrócił sierżantowi obraz zniszczeń, które ten kolos otrzymał w wyniku tego jego udanego naskoku.
Z obydwu stron ruszyły ku sobie oddziały piechotę by wesprzeć w walce swoich liderów. Niestety artyleria wroga tym razem celnie ostrzelała piechotę 21 Centauri szybko redukując ich zdolność bojową.
Czek korzystając ze sposobności odpalił ze swoich laserów pulsowych. Pierwszy strzał chybił nie zostawiając już czasu na ponowne odpalenie laserów pulsowych…
Lider Falconów patrząc z przerażeniem na panel temperatury doszedł szybko do wniosku, iż trzeba wycofać się na z góry upatrzone pozycje. A ściślej mówiąc schować się do sadzawki za skałą.
Temperatura jeszcze podskoczyła niebezpiecznie, kiedy wykonywał skok. Usłyszał, iż Glory rozpoczyna ostrzał ze swoich wyrzutni rakiet i działa. Katem oka zauważył, że ogień okazał się celny i bardzo niszczący dla już poważnie uszkodzonego mecha przeciwnika. Hellstar odpowiedział ogniem z laserów, ale już bez tej początkowej celności, przez co Glory zdołał uniknąć niszczących promieni.
Proto mech Boggart
– Szefie chyba go dorwaliśmy. Juchuuuu już po nim – usłyszał radosny głos chorążego.
Tam gdzie obecnie stał nie widział mecha szturmowego, ale domyślał się, że drugi strzał czołgu dobił umierającego Szturmowca. Na nieboskłonie zauważył jeszcze smugę po katapulcie wroga. Nieprzyjacielski pilot widać zdołał się uratować ze zniszczonej maszyny.
-Ufff dzięki. Wygląda, że tym razem znowu udało nam się wymknąć śmierci – westchnął sierżant. Teraz piechota, już bez wsparcia mecha nie przedstawiała dla Glorego i Koshiego większego zagrożenia.
Droga do punku zbornego stała otworem. Za wzgórz dochodziły jednak jeszcze odgłosy karabinów i dział walczącej piechoty.
– No stary to nie był ten dzień. I mam nadzieje nie ta planeta – westchnął do siebie sierżant nieświadomy, iż na głos wypowiada swoje myśli. Pozostali ludzie z jego oddziału całkowicie się z nim zgadzali.
Autor: „Roar”