W Wiecznym Mieście panował typowy dla tej pory roku zaduch. W galowym mundurze, człowiek czuł się jak przypiekany na wolnym ogniu, polewany wyśmienitą oliwa z oliwek udziec barani.
– Komandor Borroli! Admirał pana prosi!
– Tak jest!
Poprawiłem marynarkę mundurową i pas z kaburą, wepchnąłem regulaminowo czapkę pod lewe ramię i wszedłem do gabinetu głównodowodzącego Regia Marina, grande ammiraglio księcia Paolo Thaon di Revel (wielki admirał).
– Komandor porucznik Silvio Borroli melduje sie na rozkaz!
– Spocznij, Silvio i siadaj. Koniec laby w sztabie.
Admirał uśmiechnął się ciepło i nalał wina do dwóch, dość dużych kielichów.
– Dostałeś awans do pełnego komandora. Obejmiesz dowództwo na Giulio Cesare. Wiem, że okręt ma już swoje lata, ale został gruntownie zmodernizowany i stanowi duże wsparcie dla naszych niemieckich sojuszników na śródziemnomorskim teatrze działań. Nasi przyjaciele, uśmiechnął sie krzywo, nie mogą sprowadzić na Śródziemne większych jednostek, ze względu na wojnę na Atlantyku, i Anglików siedzących w Gibraltarze. Niestety, „zabójcy konwojów” z tej cholernej Malty bardzo dają się we znaki naszym liniom zaopatrzeniowym do Afryki. chcę, żebyś wyszedł wraz z siłami niemieckimi, które zdołały się tu przedrzeć i zaatakował ich konwoje. Co ty na to?
– przyznaję, że mnie pan zaskoczył, panie admirale, ale oczywiście, przyjmuje stanowisko. Coś więcej może mi pan powiedzieć o okręcie? Widziałem go ostatnio przed przebudową, ale to było dawno…
– Oczywiście. Masz do dyspozycji dziesięć dział kalibru 320 milimetrów, rozmieszczonych w czterech wieżach, po dwie w superpozycjach na dziobie i rufie. Ich zasięg maksymalny to 16,4 kilometra, ale skuteczny zaczyna się od 14 kilometrów. Wspiera je dodatkowo dwanaście dział 120 milimetrów i osiem 100 milimetrów umieszczonych na zdwojonych stanowiskach. Pancerz ma teraz maksymalnie 280 milimetrów. Całkiem niezła jest też ochrona przeciwtorpedowa.
– A opelotka, panie admirale? Bo pamiętam, że nie była jego mocna strona…
– Fakt, po modernizacji okręt posiada teraz szesnaście działek 20 milimetrów, dwanaście działek 37 milimetrów i wspomniane juz uniwersalne 100 – milimetrówki. Uprzedzając twoje kolejne pytanie – z uśmiechem uniósł dłoń – okręt wyciąga 27 węzłów. Wiem, że w porównaniu z Amerykanami to nie dużo, ale Brytyjczycy też nie posiadają demonów prędkości. Wykryją cię z 13,3 kilometra, samoloty z 9,4 kilometra. Tak, ze powinieneś dać sobie radę…
– Tak jest!
Podniosłem sie z fotela – pozwolę sobie oddalić sie na okręt, panie admirale. Admirał również wstał i podał mi rękę.
– Życzę powodzenia, rozkazy i dokumenty awansu, dostaniesz od mojego adiutanta. Ciao, Silvio.
Uśmiechnął sie po ojcowsku i zajął papierami leżącymi na wielkim biurku z marmurowym blatem. Założyłem czapkę, zrobiłem „w tył zwrot” i wyszedłem z jaskini lwa.
Dwa dni później stałem na mostku i patrzyłem przez potężną, morską lornetkę Na towarzyszące mi okręty. Płynęły z nami dwa niemieckie pancerniki, kilka krążowników, Jedyny niemiecki lotniskowiec (jak dostał sie na Morze Śródziemne, pozostaje dla mnie tajemnicą…) oraz trzy niszczyciele Kriegsmarine. Było wcześnie rano, słońce dopiero wstawało zza widnokręgu. Radio milczało, a okręty szły równym kursem nie łamiąc szyku.
– Sygnalista, nadajcie aldisem do Bayerna, dlaczego nie zygzakujemy?
Młody marynarz, jeszcze z mlekiem pod nosem, poważnie skinął głową i wyszedł na skrzydło mostka. Po chwili, z szybkością karabinu maszynowego zaczął błyskać lampa w kierunku niemieckiego pancernika. Odpowiedź przyszła po krótkiej chwili – „wywiad nie donosi o jednostkach podwodnych nieprzyjaciela”. Jasne – pomyślałem – a ci cholerni Polacy na swoich „Straszliwych Bliźniakach”, którzy zdemolowali nam jednostki w porcie to wymysł tępych makaroniarzy… ehhh, durne Szkopiny i oni chcą wygrać wojnę… Te filozoficzne rozważania o przyjaźni naszego Duce z ichnim Fuhrerem przerwała potężna eksplozja, i potężny pióropusz wody, który wytrysnął u burty niemieckiego pancernika!
– Niszczyciele!!! – darł się ktoś – Atakują z lewej burty!!!
Nasz zespół zaczął się rozpraszać, a wszystkie działa i dalocelowniki zaczęły sie obracać na namiar z lewej burty. Po chwili w oddali zamajaczyły potężne sylwety brytyjskich okrętów liniowych, a wokół nas zaczęły spadać pociski wielkości niewielkiego samochodu.
– Ster lewo na burt! Skracamy dystans! Wypatrywać torped!
– Samoloty bombowe od rufy!!
– Że co??!! – Wypadłem na skrzydło pomostu bojowego i spojrzałem przez lornetkę. – Skąd na Boga tu się wzięły amerykańskie bombowce pokładowe??! – wrzasnąłem… W tym momencie otworzyła ogień nasza artyleria przeciwlotnicza, od razu zrąbując dwóch przeciwników. Niestety, pozostali przedarli się przez huraganowy ogień i zwalili swój ładunek na nasz okręt. Na szczęście bomby nie trafiły bezpośrednio, lecz wybuchły tuż koło burt, powodując na pokładzie pożary. – Służby ppoż, do roboty! – wrzasnąłem – ster prawo, cel na trawersie lewej burty!
Dalocelownik przekazał do przelicznika artyleryjskiego głównej artylerii odległość (11 km) i kąt kursowy oraz prędkość. Potężny, elektro – mechaniczny mózg przetworzył dane i wysłał je do wież które obróciły sie w kierunku celu, a ich obsady wystrzeliły.
– W celu, w celu!!! – rozdarł sie obserwator!
– Prowadzić ostrzał, zygzakować!
Okręt zaczął wykonywać nieznaczne zmiany kursu, podczas, gdy nasze działa zaczęły masakrować brytyjski pancernik, który rozpoznaliśmy jako HMS Queen Elizabeth. Nad nami przemknęły z rykiem dwie eskadry Me – 109, które rzuciły się na wrogie bombowce. Równocześnie trzy eskadry torpedowych Stukasów poleciały w kierunku wrogich jednostek. W pewnej chwili Brytyjczyk wyleciał w powietrze, co cała obsada pomostu przyjęła dzikimi wrzaskami radości. Nagle z dymu wyskoczył amerykański krążownik zasypując nas pociskami z dystansu 4 kilometrów! Obserwator nagle rzucił się do relingu na skrzydle mostka – Torpedyyy, torpedyyyy w wodzieee!!! – zawył rozpaczliwie! Nawet nie wysilałem sie z wydawaniem komend, tylko rzuciłem sie na koło sterowe i obróciłem je do oporu w lewo, by skierować okręt dziobem do wrogich rybek. – Tak trzymaj! – wrzasnąłem do przerażonego sternika, a następnie zacząłem wpatrywać się w morze. mieliśmy szczęście, dzięki szybkiemu manewrowi, z czterech wystrzelonych torped, trafiła nas tylko jedna. Rąbnęła blisko dziobu, powodując zalania i pożar, oraz unieruchomiła wieżę numer 1. W tym czasie obsługi 120-stek zasypały wrogi krążownik gradem pocisków wzniecając na nim pożary i w konsekwencji, posyłając go na dno.
– Zwrot prwo na burt, odchodzimy!
Wokół trwała dzika bitwa, która niestety przechylała sie na korzyść wroga. Na szczęście maszyny nie były uszkodzone, wiec udało nam się oddalić i po pobieżnym naprawieniu uszkodzeń i zatamowaniu przecieków, wrócić do bazy. Niestety, nie wszyscy nasi towarzysze mieli tyle szczęścia…
Tak… Oczywiście, powyższe wydarzenia i postaci powstały wyłącznie na potrzeby tego opowiadania, choć postać głównodowodzącego Regia Marina istniała na prawdę i był on ostatnim dowódcą tej formacji, do przekształcenia jej w 1946 roku w Marina Millitare.
Co do okrętu, to w porównaniu z pierwsza testowaną przeze mnie wersją zaszło kilka zmian. Wprowadzono troszkę większy rozrzut dział na dłuższych dystansach i delikatnie – w moim odczuciu – znerfiono obronę przeciwtorpedową. Ogólnie łajba gra sie całkiem przyjemnie, a na swoich tierach (V), może spowodować niezłe zamieszanie. Jest bardzo zwrotna i całkiem fajnie gra sie nią przeciwko wrażym pancernikom i krążownikom. Jako, że okręt jest jeszcze w fazie testów, należy sie liczyć z tym, że mogą w nim zajść dalsze zmiany, a jak się o nich coś dowiemy, to nie omieszkam o tym napisać.
Do zobaczenia na cyfrowych oceanach! AHOY!
Makaron z Mussolinim szamał Paweł Lex Lemański
Subscribe
Login
0 komentarzy
Newest