HMS „Campbeltown” i rajd na Saint – Nazaire.
„Campbeltown” był jednym z przekazanych Anglikom przez US Navy czterokominowców klasy Wickes. Okręt wszedł do służby 20 stycznia 1919 roku pod nazwą USS „Buchanan”. Okręt wycofano z linii 7 czerwca 1922 roku. W kwietniu 1930 roku, okręt został przywrócony do służby, którą pełnił w stopniu ograniczonym do 9 kwietnia 1937, kiedy ponownie wycofano go ze służby i odstawiono zakonserwowanego do rezerwy. 30 sierpnia 1939 roku, okręt został przywrócony do służby, a w październiku został wraz z innymi okrętami tej klasy przekazany Royal Navy. Od września 1941 do marca 1942 roku okręt eskortował konwoje na Atlantyku. W marcu 1942 roku jednostka został przeznaczona do ataku na bazę morską w Saint – Nazaire.
Akcja została przeprowadzona w nocy z 28 na 29 marca 1942 roku połączonymi siłami Royal Navy i brytyjskich Komandosów. Głównym celem ataku był suchy dok – wówczas największy na świecie i jedyny zdolny pomieścić niemiecki super pancernik „Tirpitz”, bliźniak zatopionego przez Royal Navy (przy udziale polskiego niszczyciela ORP „Piorun”) „Bismarcka”.
Port w Saint-Nazaire miał dla Kriegsmarine szczególne znaczenie z dwóch powodów. Po pierwsze był główną bazą U-botwaffe na francuskim wybrzeżu. W jego potężnych, betonowych bunkrach stacjonowała 6 i 7 Flotylla U-bootów. Po drugie znajdował się tam największy na świecie suchy dok. Został uruchomiony w 1934 roku specjalnie na potrzeby wielkiego francuskiego liniowca pasażerskiego SS „Normandie”(stąd zwany jest również „Dokiem Normandie”). Miał 350 metrów długości i 50 szerokości, co umożliwiało remontowanie w nim największych okrętów niemieckiej marynarki wojennej, w tym „Tirpitza”. Okręt ten osiągnął gotowość operacyjną w styczniu 1942 roku. Brytyjczycy uważali, że stanowi potencjalnie wielkie zagrożenie dla ich transatlantyckich konwojów; stał się więc celem numer jeden dla Home Fleet. „Zniszczenie lub nawet uszkodzenie tego okrętu jest obecnie naszym największym zadaniem na morzu” – napisał wkrótce po wejściu do służby pancernika premier Churchil (kiedyś Pierwszy Lord Admiralicji). Sama jego obecność w pobliżu brzegów Wielkiej Brytanii (stacjonował w norweskich fiordach) wiązała 4 brytyjskie i 2 amerykańskie pancerniki. Wyeliminowanie „Tirpitza” okazało się jednak zadaniem niezwykle trudnym. Dopóki przebywał w głębokich norweskich fiordach, był poza zasięgiem rażenia brytyjskiego lotnictwa oraz okrętów podwodnych. Nie mogąc zniszczyć pancernika, Brytyjczycy postanowili ograniczyć możliwości jego poruszania się. Wychodzący w morze okręt musiał mieć zagwarantowaną możliwość remontu i usunięcia ewentualnych uszkodzeń, które mogłyby powstać w czasie rejsu i walki. Jedynym miejscem na atlantyckim wybrzeżu, gdzie „Tirpitz” mógł przejść takie naprawy był właśnie suchy dok w Saint-Nazaire.
31 stycznia 1942 roku Mountbatten nakazał zespołowi pod kierownictwem kmdr. Hughes-Halleta stworzyć wstępny zarys operacji. Do jego opracowania wykorzystano m.in. plany Doku Normandie, informacje wywiadu, a także dostarczoną przez RAF szczegółową makietę portu i zdjęcia lotnicze. 7 lutego gotowy projekt został przedłożony przedstawicielom Admiralicji.
Dwa specjalnie zmodyfikowane niszczyciele miały nocą wedrzeć się do Saint-Nazaire. Jeden z nich wyładowany materiałami wybuchowymi miał staranować południowe wrota suchego doku, a z jego pokładu mieli wtargnąć do portu komandosi. Ich zadaniem było (kolejność według priorytetu):
• zniszczyć północne wrota Doku Normandie
• wysadzić kluczowe obiekty infrastruktury portowej (m.in. stację pomp, mosty, elektrownię, zbiorniki z paliwem)
• zniszczyć śluzy, czyniąc portowy basen podatnym na pływy morskie
• w razie możliwości zaatakować i zniszczyć zakotwiczone w porcie statki i okręty.
Drugi niszczyciel dałby komandosom osłonę ogniową, a po wypełnieniu przez nich zadań zapewniłby im ewakuację. Po jej zakończeniu niszczyciel-taran miał eksplodować, niszcząc południowe wrota doku i wszystko w ich pobliżu. W trakcie trwania całej akcji 350 bombowców RAF-u miało bombardować cele w mieście i jego okolicach, paraliżując ewentualne niemieckie kontrataki. Datę operacji wyznaczono na koniec marca, czyli prognozowany okres wyjątkowo silnych przypływów. Dzięki temu niszczyciele mogłyby przepłynąć przez płycizny, omijając szlak wodny, który był pod stałą obserwacją niemieckich artylerzystów. Plan został oceniony jako ekstremalnie ryzykowny, ale wykonalny.
Zanim jednak przystąpiono do jego realizacji, nastąpiły w nim istotne zmiany. Zamiast dwóch niszczycieli Royal Navy zgodziła się przekazać Mountbattenowi tylko jeden. W zastępstwie drugiego Admiralicja obiecała wyasygnować flotyllę małych ścigaczy artyleryjskich, która miała zabrać na pokład część komandosów oraz zapewnić środki ewakuacji. Zdecydowano się także ograniczyć wsparcie lotnicze (RAF ostatecznie obiecał zaledwie 60 bombowców). Ponadto aby zminimalizować straty wśród ludności cywilnej, bombardowanie miało nastąpić jedynie w razie dobrej widoczności. 3 marca zrewidowany plan uzyskał akceptację Komitetu Szefów Sztabu. Operacji nadano kryptonim „Chariot” (Rydwan).
Za morską część operacji odpowiadał 34-letni komandor porucznik Robert „Red” Ryder. Był to doświadczony oficer Royal Navy o bogatej karierze. Służył na okręcie podwodnym, dowodził szkunerem podczas ponad 3-letniej wyprawy na Antarktydę, był oficerem na HMS „Warspite”, a po wybuchu wojny kapitanem fregaty oraz statku – pułłapki na Morzu Śródziemnym. Udział w rajdzie miał być dla niego szansą na rehabilitację, po tym jak kilka miesięcy wcześniej został oddelegowany do służby na lądzie za utratę okrętu w wyniku kolizji z inną jednostką. Jego zadaniem było teraz dostarczyć do Saint-Nazaire wyładowany materiałami wybuchowymi niszczyciel oraz ponad 250 komandosów ppłk. Newmana, osłaniać ich działania ogniem ze swoich pozostałych okrętów, a następnie dowodzić akcją ewakuacyjną. Pierwotnie niszczycielem wyznaczonym do wzięcia udziału w operacji był polski ORP „Burza”. Był on nietypową jednostką w alianckiej flocie, więc Anglicy mieli stałe kłopoty z dobieraniem części zamiennych oraz uzupełnieniem jego wyposażenia. Na poświęcenie okrętu nie wyraziło jednak zgody kierownictwo Polskiej Marynarki Wojennej. Z podobnych przyczyn rozważano użycie francuskiego niszczyciela „Ouragan”, jednak z pomysłu zrezygnowano, nie chcąc wtajemniczać w plan ataku ludzi marszałka de Gaull’a.
Ryderowi przekazano więc niszczyciel HMS „Campbelltown”. Była to przestarzała jednostka amerykańskiej produkcji, którą Brytyjczycy otrzymali w ramach porozumienia „niszczyciele za bazy”. Na potrzeby rajdu został on poddany licznym modyfikacjom. Z okrętu usunięto wszelkie zbędne wyposażenie, aby maksymalnie zmniejszyć jego zanurzenie. Na pomoście bojowym, oraz wzdłuż burt zamontowano metalowe płyty mające dać choć minimalną osłonę obecnym na pokładzie komandosom. Siłę ognia niszczyciela zwiększono przez zastąpienie przedniego działa kalibru 4 cal. działem 12-funtowym oraz zamontowanie 8 dodatkowych automatycznych armatek Oerlikon o kalibrze 20 mm. Ponadto aby zmylić czujność garnizonu Saint-Nazaire, „Campbeltown” został upodobniony do niemieckiego kontrtorpedowca typu Raubvogel. W tym celu usunięto dwa kominy, a dwóm pozostałym zmieniono wygląd. W końcu pod pokładem okrętu (w przestrzeni między podstawą dziobowego działa a pomostem) w stalowych kontenerach umieszczono blisko 4,5-tonowy ładunek 24 bomb głębinowych Mk VII, zawierających w sumie 3,17 tamatolu (b. silnego materiału wybuchowego). Bomby połączono wodoodpornymi zapalnikami zespolonymi tzw. zapalnikiem ołówkowym, uzbrajającym się w wyniku uderzenia i działającym z około 8-godzinnym opóźnieniem. Aby utrudnić Niemcom odkrycie ładunków, całość pokryto warstwą betonu. Ponadto załoga niszczyciela została zredukowana do bezwzględnego minimum.
Niestety, misja okazała się samobójcza. Wprawdzie okręt wybuchł, kompletnie niszcząc drzwi doku, oraz część samego doku, lecz straty były olbrzymie. Wielu komandosów zginęło, reszta dostała się do niewoli. Tylko pięciu komandosom udało się przebić z okrążenia i przez Gibraltar przedostali się do Anglii.
Pięciu uczestników rajdu zostało odznaczonych Krzyżem Viktorii – najwyższym brytyjskim orderem wojennym. Jest to największa liczba tych odznaczeń przyznana za jedną bitwę podczas całej II wojny światowej. Uhonorowani:
• ppłk Charles Newman (2 Commando) – dowódca komandosów,
• kmdr por. Robert Ryder (Royal Navy) – dowódca zespołu okrętów,
• kmdr ppor. Stephen Beattie (Royal Navy) – dowódca HMS „Campbeltown”,
• sierż. Thomas Durrant (1 Commando) – członek grupy desantowej nr 1, pośmiertnie,
• st. mar. William Savage (Royal Navy) – członek załogi MTB 314, pośmiertnie.
Sierż. Durrant został odznaczony m.in. dzięki zabiegom oficera niemieckiej marynarki wojennej, prawdopodobnie dowódcy torpedowca „Jaguar”, kpt. mar. Friedricha-Karla Paula. Tydzień po bitwie wybrał się on do obozu jenieckiego w Rennes, gdzie odwiedził ppłk. Newmana. Opisał mu walkę przeciwko ML 306 i zasugerował przyznanie Durrantowi „wysokiego odznaczenia”. Był to drugi przypadek w historii, kiedy Krzyż Wiktorii został przyznany w wyniku osobistej inicjatywy i rekomendacji wroga. Ponadto Durrant został pierwszym żołnierzem wojsk lądowych uhonorowanym Krzyżem Wiktorii za akcję zbrojną na morzu
Więcej informacji o samym rajdzie znajdziecie w książkach:
– Wienczysław Kon: „Desant w St. Nazaire”.
– Bogusław Wołoszański: „Sensacje XX wieku: II wojna światowa” „St. Nazaire: wielki rajd”.
/Lex
Warto dodać że rankiem po zakończonej bitwie, na okręt pułapkę weszło 40 niemieckich oficerów. W czasie eksploracji dokonala się eksplozja. Zginęli wszyscy oficerowie i około 100 żołnierzy którzy stali w pobliżu.