Kiedy stwierdzisz, że „Yamato” jest za mały, czyli nadciąga potwór – „Yashima” na testach!
Ponieważ fabularyzowana recenzja ORP „Orkan” nadal się pisze, wziąłem na warsztat inny okręt, japoński superpancernik „Yashima”. Więc teraz, wszystkich maniaków pancernych kolosów, uprasza się o zapięcie pasów i przygotowanie się na jazdę bez trzymanki!
„Yashima”, co to w ogóle jest?
Już po przystąpieniu Cesarstwa Japonii do II Wojny Światowej, Cesarska Marynarka rozpoczęła prace nad nowym typem pancernika. Jako, że Japończycy nie byli ograniczeni wielkością okrętów, tak jak Amerykanie (szerokość Kanału Panamskiego), mogli popuścić wodze fantazji. Ich rozmach świetnie pokazywały pancerniki klasy „Yamato”, które były najpotężniej uzbrojonymi i opancerzonymi okrętami świata, a ich ogrom przewyższyły dopiero amerykańskie lotniskowce z napędem nuklearnym klasy „Nimitz”. Pomimo posiadania już dwóch olbrzymów uzbrojonych w potężne działa kalibru 460 milimetrów, postanowiono umieścić na nowym okręcie, oznaczonym jako Projekt A-150, jeszcze potężniejszą artylerię. W ostatecznym wariancie padło na działa kalibru 510 milimetrów, które były by najcięższymi, w jakie kiedykolwiek uzbrojono jednostkę pływającą. Projekt przewidywał kadłub zbliżony w kształcie i konstrukcji (z tym, że z grubszym, burtowym pasem pancernym i pancerzem przednim, tzw „cytadeli”, który miał mieć również inny kształt niż na „Yamato”, zwiększający relatywnie jego grubość), lecz z dwudziałowymi wieżami artylerii głównej. Wiązało się to z masą samych armat, jak i z ich odrzutem, które to czynniki mogły by osłabić stateczność okrętu. Końcowy projekt przewidywał sześć dział kalibru 510 mm, rozmieszczonych w trzech wieżach (dwie w superpozycji na dziobie, jedna na rufie), sześcioma działami 155 mm w dwóch trzydziałowych wieżach, po jednej na dziobie i rufie, oraz dwadzieścia dział (10×2) kal. 100 mm, rozmieszczonych na burtach wzdłuż nadbudowy. Siłownia okrętu, napędzająca okręt za pomocą czterech śrub, miała rozpędzić kolosa do maksymalnie 30 węzłów. Jednak działania wojenne, które pokazały, że pancerniki nie mają większych szans w starciu z lotnictwem pokładowym, a także sytuacja ekonomiczna Japonii, sprawiły, że projekt został zarzucony.
A jak ta łajba wygląda w grze?
Cóż, okręt prezentuje się bardzo okazale. Początkowo można go pomylić z „Yamato”, ale po chwili rzucają się w oczy dwudziałowe wieże, oraz lekko zmieniony kształt nadbudowy. Wizualnie więc jest super, a devsi zadbali o różne smaczki, choćby cesarskie godło na dziobie, czy zestaw do konserwacji powierzchni płaskich pokładu przyczepionych do ściany.
Okręt jak już wspomniałem, uzbrojony jest w sześć armat kalibru 510 mm, które mogą razić cele odległe o 26,6 kilometra, a ich przeładowanie trwa 35 sekund. Początkowo wkurzała mnie swoista „ślamazarność” pocisków opuszczających lufy, ale po przyzwyczajeniu się, doceniłem to że latają po dosyć stromym torze, dzięki czemu, na dużych dystansach uderzają w słabiej opancerzone pokłady przeciwników, i wyrządzają całkiem niezłe szkody. Również na bliskim dystansie, salwa sześciu Oldsmobile’ów rocznik 1940, władowanych w burtę adwersarza, skutecznie zniechęca delikwenta do dalszej wymiany uprzejmości… Niestety, mimo iż pancerz jest naprawdę grubaśny (650 mm w najgrubszym miejscu!), to odniosłem wrażenie, że jest dość „miękki”. Raz, jak nieopatrznie wystawiłem burtę do „Iowy”, to zrozumiałem, że jednak amerykańska demokracja ma większą siłę przekonywania, niż samurajska zbroja… Jednak, jeżeli pamiętamy o pływaniu dziobem w kierunku przeciwnika (z tendencją do lekkiego „buju” na ster, czy bakburtę), to pancerz jest jednak dość ciężki do ugryzienia. Niestety, nie wiem, czy tylko ja miałem takiego pecha, ale okręt uwielbia się palić, a jest to dosyć deprymujące, żeby nie powiedzieć ostrzej. Na odległości od celu 9,1 km, włącza się do walki artyleria pomocnicza, która potrafi wyrządzić duże szkody, szczególnie słabo opancerzonym jednostkom, jak niszczyciele, czy lekkie krążowniki, ale i duże krypy jak inne pancerniki, lubią się zapalić po zebraniu kilkunastu prezentów mniejszego kalibru.
Zwrotność i prędkość, jak przystało na pancernik, a w szczególności tak okazały nie powalają. Okręt rozpędza się do zabójczych 28,4 węzła, a zakręca jak… Ok, powiedzmy, że zakręca, w końcu nie wymagajmy od zasuwającego po oceanie, leżącego na boku Pałacu Kultury i Nauki zwrotności niszczyciela, prawda? 😉 Z powierzchni, okręt świeci się z odległości 17,5 kilometra, co jak na jego rozmiary jest przyzwoitą wartością.
Obrona przeciwlotnicza to majstersztyk. Działka są wszędzie i nasi cyfrowi artylerzyści sumiennie wywiązują się ze swoich zadań, stawiając porządną zasłonę ogniową. Wystarczy powiedzieć, że podczas jednej bitwy atakowało mnie po kolei piętnaście eskadr lotniczych, a tylko dwa czy trzy samoloty przedarły się przez ogień i zrzuciły upominki, które w sumie nic poważnego nie zrobiły jednostce… Oczywiście, poza wywołaniem cholernych pożarów… :/
Lex, noobie, a może podsumowanko?
Okręt, jak dla mnie jest świetny. Wielki, groźny, powolny i wredny. Wprawdzie nadal ma status WiP, więc pewnie do czasu następnych testów dużo się w nim zmieni, ale powiem Wam, że pływało mi się nim bardzo sympatycznie. No i ten potok słownej biegunki ze strony „Iowy” z drugiej strony, która po jednorazowym wkurzeniu mnie salwą w moją burtę, bardzo szybko zmieniła się w okręt podwodny… (nie no, serio, niektóre wulgaryzmy zacznę spisywać… są takie inspirujące…). Jak na razie, ta „dziesiątka” wymiata i może poza zmniejszeniem wrażliwości na podpalanie i zwiększeniem „twardości” pancerza burtowego nic bym nie zmieniał!
Do zobaczenia niebawem!
Paweł Lex Lemański
Ile wynosi strzał w cyte? Jaka pena na pocisku ob, oraz procent podpałki?
Po trafieniu w burtę Yamato, jedna cytadela, i pół hp zeszło, tak, że nieźle.
W jaki sposób będzie do zdobycia?
Jeszcze nie mamy informacji 🙂
pewnie znając życie bezie za stal bo taki statek nie dadzą ci za węgiel
juz robię