W moje łapska, a raczej na moim koncie, pojawił się brytyjski lotniskowiec VI poziomu HMS „Ark Royal”. Mimo, że nie przepadam za grą „pudłami na kapelusze”, to jak dotąd brytyjskie Lotniskowce mi odpowiadały, więc z niecierpliwością zabrałem się do testów, bardzo brutalnych testów… Ale od początku…
Lotniskowiec ten, którego budowę zaczęto w 1935 roku (projekt powstał rok wcześniej), do linii wszedł w roku 1938 (druga połowa grudnia). Był to wówczas najnowocześniejszy lotniskowiec na Atlantyku (a wręcz gotów jestem powiedzieć, że na całym świecie!). Po raz pierwszy, pokład startowy stał się integralną częścią kadłuba, a nie jak na przykład w lotniskowcach amerykańskich, gdzie był nadbudowywany nad kadłubem. Zastosowano w nim szereg nowatorskich rozwiązań, jak dziobowe katapulty parowe, liny hamujące z hamulcem pneumatycznym, opancerzone hangary (dwa) i potężne uzbrojenie przeciwlotnicze. Według projektu, okręt miał zabierać 72 samoloty, jednak, podczas działań bojowych hangary mieściły maksymalnie 60 maszyn (największa liczba, jaka była przenoszona przez okręt). Wiązało się to z szybkim rozwojem lotnictwa i po prostu, maszyny, które zaokrętowano, były większe od tych, których używano w 1934 – 35 roku. Zrezygnowano również z pełnego opancerzenia, zachowując opancerzenie magazynów, hangarów i maszynowni. Było to uwarunkowane ty, że okręt projektowano w czasie obowiązujących jeszcze traktatów Waszyngtońskiego i II Londyńskiego, ograniczających wyporność do 22000 ton.
Okręt brał udział w walkach na Morzu Śródziemnym, pod Norwegią oraz w operacji przeciwko „Bismarckowi”. Został zatopiony przez U-81, około 30 mil morskich od bazy w Gibraltarze 14 listopada 1941 roku.
Czas zająć się okrętem w grze. Pierwsze wrażenie bardzo pozytywne (bitwa na V – VI tierach). Okręt szybki, 30 węzłów i w miarę dobrze manewruje. Samoloty w jakie jest uzbrojony to szturmowe Skua i torpedowo – bombowe Swordfishe. I tutaj kończą się żarty, a zaczynają się schody, jak zwykł mawiać generał Wieniawa… Jak jeszcze na tierach V do VI jakoś te dwupłaty się sprawdzają, tak już na VII i VIII gracz ma przerąbane jak w sowieckim tanku (albo w naszej redakcji, jak StuG grochówki się nażre…). Po prostu, te leciwe dwupłaty są koszmarnie wolne i dość delikatne, więc często atak eskadry na pancernik kończy się zrąbaniem wszystkich maszyn, zanim dolecimy na odległość umożliwiającą zrzut torped czy bomb. Lepiej wypadają szturmowe Skua. Jak uda nam się dopaść niszczyciel – dwa, trzy naloty i po frytkach, dedeczek idzie wesolutko pozwiedzać widoki kilkaset metrów pod powierzchnią wody. Zasięg wykrycia to 14,1 kilometra z powierzchni wody i 11 kilometrów z powietrza. Tutaj duży plus dla okrętu za wytrzymałość. Potrafi naprawdę przyjąć dużo bombek i kilka torped, a nadal utrzymuje się na powierzchni, i kąsa. Pancerz cytadeli ma maksymalnie 114 milimetrów, ale jest dość przemyślnie rozmieszczony, dzięki czemu dość długo może się opierać ostrzałowi niszczycieli czy lekkich krążowników, ale bida nam, jak trafimy na cięższe jednostki, wtedy radzę zastosować się do okrzyku bojowego Francuzów, który w wolnym tłumaczeniu brzmi: „Zadzieram kiecę i lecę!”. Jako, że mamy dużą prędkość maksymalną (dochodzi do 31 węzłów), to może nam się udać wywinąć wolniejszemu pancernikowi.
Czy mogę go polecić? Pamiętajmy, że okręt nadal ma status WiP, także, miejmy nadzieję, że parę zmian wprowadzą… Na dzień dzisiejszy, nie polecam (choć ja, jako maniak i tak chciał bym go mieć, choćby po to, by ładnie w porcie wyglądał 😉 ). Koszmarne samoloty torpedowo – bombowe (Swordfish), które, jak by nie było są główną siłą uderzeniową okrętu. Na plus zapisuję obronę przeciwlotniczą (pom – pomy 40 mm, WKM-y 12,7 mm i szesnaście dział uniwersalnych kalibru 113 mm), samoloty szturmowe i manewrowość.
Do zobaczenia na cyfrowych morzach!
Paweł Lex Lemański
ja kupuję