Nieposkromiony
50 mil na północ od Scapa Flow. 10 listopada 1942 roku. Ranek.
Od kilku godzin nowy lotniskowiec w służbie Jej Królewskiej Mości, HMS „Indomitable” pruł wysokie fale północnego Atlantyku. Wszedłem na pomost bojowy, na najwyższym piętrze nadbudówki, przez marynarzy nazywanej „wyspą”. – Jak sytuacja, panie Jones? – Oficer wachtowy oderwał od oczu lornetkę, którą przeczesywał widnokrąg przed dziobem okrętu. – Wszystko w porządeczku, panie kapitanie. Dołączyły właśnie niszczyciele. Admirał zawraca głowę kapitanowi „Implacable” i przesyła panu pozdrowienia. Mamy iść za nimi w szyku torowym. Za godzinę mamy wyrzucić w powietrze eskadrę szturmowców. Skinąłem głową i podszedłem do okien na lewej burcie i spojrzałem w dół na pokład lotniczy, na który windy wywoziły pierwsze samoloty z opancerzonego hangaru. Na pomost wszedł ziewając pierwszy oficer Jack „Dusty” Malard. Jego przydomek nie był przypadkowy. Jack, tyczkowaty chudzielec, nigdy nie był widziany w wyprasowanym mundurze. Wiecznie narzekający i marudzący wyglądał na wiecznie zakurzonego (Dusty – zakurzony). – Wodzu, wiesz, że dowództwo, w swojej niepojętej mądrości nie przyznało nam samolotów torpedowych? – Mruknął pytającym tonem, co samo w sobie było niezłym wyczynem, ale nikt inny nie potrafił tak połączyć ze sobą jęku zawodu, pogardy i nieszczęścia. Uniosłem ze zdziwieniem brwi – Co ty gadasz, Dusty? To co mamy na pokładzie?! – Bombowce i samoloty szturmowe, uzbrojone w rakiety, dwusilnikowe Sea Hornety. Z zamyśleniem spoglądałem na pokład, gdzie obsługa tankowała maszyny i podwieszała uzbrojenie. Zadzwonił telefon – Kapitanie, tu szef operacji powietrznych, eskadra szturmowa gotowa do startu! – Potwierdzam – odparłem – start za piętnaście minut.
Grupa bojowa zrobiła zwrot pod wiatr, a załoga pokładowa rozpoczęła wypuszczanie maszyn w powietrze. Po starcie eskadry samolotów szturmowych, poszła w powietrze eskadra myśliwców Sea Harier, które zaczęły krążyć wokół naszego okrętu, zapewniając osłonę lotniczą.
– Dowódca Wilków do kontroli lotów, duże zgrupowanie okrętów wroga czterdzieści mil na północ od naszej grupy, atakuję!
Rzuciłem się do interkomu – Air Boss, przygotować do startu bombowce! – Niszczyciele i krążowniki ruszyły ostro do przodu, w kierunku sił wroga. Pancerniki rozluźniły szyk, a ich potężne wieże działowe obracały się w kierunku wrogich sił. Prowadzący „Implacable” zmienił kurs, by odejść od wroga, a my posłuszni wcześniejszym rozkazom, ruszyliśmy za nim. – Wracają nasze samoloty! – Podniosłem lornetkę do oczu i zobaczyłem cztery, mocno dymiące samoloty, które po chwili ciężko usiadły na rufowym pokładzie. Po chwili w powietrze poszły bombowce, które ruszyły na pełnym gazie w kierunku sił nieprzyjaciela. Dowódca eskadry przyszedł na pomost. – Kapitanie, było gorąco, poważnie uszkodziliśmy jeden niszczyciel, ale straciliśmy dwa samoloty… – Atakujemy niemiecki lotniskowiec! – zaskrzeczało radio – Bardzo silny ostrzał przeciwlotniczy!
Samoloty rozdzieliły się i ruszyły do ataku prowadząc nalot od dziobu w kierunku rufy. Mimo huraganowego ognia, pierwszy klucz zrzucił bomby, które uderzyły w pokład i eksplodowały, niszcząc gotowe do startu maszyny i powodując pożary. Gdy pierwsze maszyny odeszły znad celu, do ataku ruszyła druga dwójka, tym razem nalatując od rufy. Również te bomby doszły celu powodując kolejne pożary i eksplozje podwieszonego pod samolotami uzbrojenia. Trzeci klucz uderzył od prawej burty, a bomby przebiły kadłub i wybuchły na pokładzie hangarowym. Niestety, piloci mieli mniej szczęścia od kolegów i ich samoloty z płonącymi silnikami uderzyły we wzburzone morze. Z naszego lotniskowca znowu poderwały się do lotu samoloty szturmowe, które atakując od obu burt dokończyły dzieła zniszczenia i posłały płonący okręt na dno (w międzyczasie do zabawy przyłączyli się weseli piraci Skipa Taylora z „Implacable” na swoich samolotach torpedowych, a ich rybki wybiły wielce malownicze dziury w lewej burcie „Zeppelina”.
Nasze lotniskowce zygzakowały, gdy nagle, zza ściany deszczu wyłonił się niemiecki niszczyciel, który zrobił nagły zwrot, stawiając zasłonę dymną. Natychmiast rzuciły się na niego samoloty szturmowe z okrętu flagowego i swoimi rakietami odesłały szkopską załogę do Walhalli. Niestety dla nas, Niemiaszek zdążył wypuścić torpedy, cztery przyładowały w „Implacable”, a dwie w naszą lewą burtę, blisko dziobu. – Zamknąć grodzie wodoszczelne, grupy ratunkowe do akcji! – Rozdzwoniły się dzwonki alarmowe, a wytrenowana załoga wykonywała swoje obowiązki automatycznie. Dzięki ich poświęceniu, okręt bez trudu utrzymywał się na powierzchni. Niestety, nasi koledzy z flagowego okrętu mieli mniej szczęścia, a admirał Towey przeniósł swoją flagę na nasz okręt. Walka trwała nadal…
Wszystkie postaci i wydarzenia są tylko i wyłącznie wytworem wyobraźni autora!
Cóż mogę więcej powiedzieć, wiele osób psioczy i narzeka na rework „pudeł na kapelusze”, a ja ze zdziwieniem stwierdzam, że gra mi się teraz nimi bardzo przyjemnie. Ogólnie, brytyjska linia CV sprawia bardzo solidne wrażenie (testowaliśmy na razie tylko parzyste tiery), a HMS „Indomitable” jest dość miły w grze. Razi trochę brak samolotów torpedowych, ale bombowcami i szturmowymi też można napsuć przeciwnikowi krwi. Okręt osiąga 30,5 węzła, i ma zasięg wykrywalności na poziomie 13,2 km z powietrza i o sto metrów mniejszy z poziomu morza. Nie dajemy ocen jednostkom, lecz jak miałbym się pokusić, to w 10-cio stopniowej skali CD Action dałbym mu -8 (bo nie ma torpedowców, psia kostka!!!). Czy warto go kupić? Trudno mi powiedzieć, okręt ma jeszcze status WiP, także mogą zajść w nim pewne zmiany, poczekam zatem do finalnej wersji i wtedy Wam powiem 🙂
Spokojnych wód, Kapitanowie!
Paweł Lex Lemański