Profil maszyny: Heavy Tank T30
-
Historia
T30 został opracowany dla armii amerykańskiej podczas końcówki II Wojny Światowej. Miał być przeciwwagą dla ciężkich czołgów niemieckich podczas „ostatniej prostej” nazistowskich Niemiec w 1945 roku. Podjęto decyzje o wykorzystaniu podwozia innego Behemota, T28. Podczas gdy T28 Super Heavy Tank był w zasadzie bardziej podobny do działa samobieżnego, konstrukcje T30 i T29 wykorzystywały układ wieżyczek i były znacznie lżejsze niż ich cztero-gąsienicowy poprzednik jednak mocno uzbrojony i opancerzony.
T28 z zdemontowanymi dodatkowymi gąsienicami. Podwozie posłużyło do stworzenia rodziny pojazdów „T”
Prototypy czołgów ciężkich serii „T” były projektowane już w kwietniu 1945 r. Miałby być na początku swego istnienia odpowiedzią dla ciężkich czołgów niemieckich, jednak po zakończeniu najbrutalniejszego konfliktu w historii ludzkości, na horyzoncie pojawił się nowy gracz, Związek Radziecki. Wnosił z sobą IS-2 oraz nowe jak na tamte czasy, IS-3, który ówcześnie nie miał żadnego godnego sobie przeciwnika. Jednakże, dowództwo Armii Stanów Zjednoczonych wątpiło w sens rozwijania ogromnych, wolnych czołgów pokroju T29/T30/T34 w erze zaawansowanego lotnictwa oraz śmiercionośnej broni ppanc. Także T28, T29 i T30 przeszły w stan zawieszenia, czytaj, w 1950 AGF zakończyło ich rozwijanie z bardzo prostego powodu. Pojawił się projekt lżejszej armaty T112/T113, która miotała pociskami HEAT-FS oraz HEP (odpowiednik brytyjskiego HESH-a) więc potężne działa przechodziły do lamusa. Ostatecznie wszystkie wynalazki biur projektowych, które doskonale obrazowały, co działo się w głowach konstruktorów (więcej, mocnej, ciężej), zostały przekazane jako eksponaty muzealne.
T30 wykorzystywał jedną z największych armat kiedykolwiek zamontowanych w amerykańskim czołgu — jest to działo główne T7 L/40 kalibru 155 mm. Zasada konstruktorów była prosta, „nawet jak AP nic nie da, to pocisk burzący załatwi sprawę” i mieli racje. 155 mm pocisk HE nawet po trafieniu i braku penetracji robił w środku coś, co można porównać do założenia metalowego wiadra na głowę drugiej osoby i rytmiczne uderzanie w nań patelnią. Jednak ciągle używała pocisków rozdzielnego ładowania, co w połączeniu z masą amunicji powodowało bardzo długie i skomplikowane ładowanie. Broń ta została wpasowana w pełno obrotową wieżę, chronioną przez boczne powierzchnie płyt z zaokrąglonymi krawędziami, co dało całemu czołgowi raczej wysoki, ale niezbędny profil.Lufa umocowana na jarzmie z solidnymi sworzniami, które stabilizowały główne uzbrojenie czołgu. Sporych rozmiarów hamulec wylotowy miał za zadanie zmniejszyć bądź co bądź, ogromy już odrzut. Trzydzieści cztery pociski kalibru 155 mm używały systemu wspomagania ładownia (nie chodzi tu o „autoloadera”, ten występował prawdopodobnie w wersji T30E1). Ostrzał prowadzony był z pocisków przeciwpancernych (AP), jak i wybuchowych (HE). Uzbrojenie główne uzupełniono o „pół calówkę”, zamontowany współosiowo wkm Browning HBM2 oraz Browning M1919A4 0,30, w jarzmie na przedniej płycie. Zawieszenie było montowane na drążkach skrętnych, a szerokość każdej gąsienicy była zauważalnie szeroka, aby sprostać różnym typom terenu. Dobrze nachylona płyta chroniła przód czołgu, pomagając odeprzeć wszelkie nadlatujące pociski wroga, które występowały w obecnych im czasach.
Ciekawostka #1: działo T7 L/40 to skrócona i dostosowana do umieszczenia wewnątrz czołgi wersja haubicy M1, zwanej potocznie „Long Tom”. „Tomek” mógł miotać pociskami HEP, więc i nasz bohater artykułu miał do tego możliwość. Pociski te to nic innego jak amerykański odpowiednik amunicji typu HESH.
Podwozie było napędzane pojedynczym AV1790-3 marki Continental, chłodzony powietrzem, silnikiem benzynowym o mocy 704 KM. Zapewniało to prędkość do 16,5 mil na godzinę (~27 km/h) na utwardzonych nawierzchniach, choć mniejsza, w terenie. T30 ważył około 159,835 funtów (72,5 tony). Jego długość to 12 metrów, 3.8 metra szerokości, 3.2 metrów wysokości. Sześcioosobowa załoga. Stanowiska obejmowały dowódcę czołgu, kierowcę, dwóch ładowniczych, strzelca i strzelca karabinu maszynowego. Obaj ładowniczy byli potrzebni do obsługi i utrzymania specjalnej funkcji ładowania dużych pocisków 155 mm — każdy ważący 44.45 kg. Jeden ładowacz zarządzał zintegrowanym dźwigiem odpowiedzialnym za manewrowanie każdym pociskiem w miejscu, podczas gdy drugi, „ubijak” odpowiedzialny był za przeniesienie amunicji do zamka działa. Ochrona pancerza na wszystkich stronach czołgu wynosiła od 25 mm (0,98 cali) do 280 mm (11 cali) grubości.
Ciekawostka #2: Co się działo po trafieniu z pocisku M107 HE w Tygrysa II? Oto opis z testów w maju 1957 na poligonie Aberdeen. Działo które miotało pociski to M1 kalibru 155 mm, „Long Tom”, protoplasta i wzór naszego T7 L/40.
A second German „King Tiger” tank hull was placed 1300 yards from the muzzle and a M107 shell was fired at it. A direct hit was scored on the main front plate with a resulting Ik x 18 1/2 back spall 2 inches deep. The hit, which was high order, fractured all the welds on the main front plate as well as the welds on both sides. The hull was moved backwards 5 feet from the prefirlng position . It was decided that any further firing on the hull would fail to yield useful information, as the damage was too extensive.
Według danych, trafienie pociskiem HE podpisane jako 3 oraz 2, 1 należy do pocisku HEP.M36 trafione pociskiem HEP. Nie wygląda zbyt dobrze. Pojazd dosłownie rozpadł się na części. Według opisu z testów polowych pocisk trafił centralnie w pierścień wieży powodując efektownego backflipa.
-
W grze
Kiedy młodszy brat przyprowadza starszego
Zdjęcie w lepszej rozdzielczości po kliknięciu na obraz
Zasadniczo w grze nasz T30 to przerośnięta wersja T29/T34. Różnice są subtelne, oczywiście, prócz działa. T29 posiada je w wariancie 105 mm, T34 w 120 milimetrach a T30, jako że to hybryda czołgu ciężkiego oraz masywnego niszczyciela czołgów, 155 mm. Co do bardziej subtelnych zmian to zmniejszona ilość wielkokalibrowych karabinów maszynowych M2HB. Gwiazda artykułu posiada ich 2 sztuki, pobratymcy, sztuk 3. Styl gry to typowy scenariusz HT w grze, powolne przedzieranie się do przodu torując drogę mniejszym jednostkom. Jednakże nie ma róży bez kolców. Czas przeładowania, o którym za chwilę, wymusza na nas ciut inne podejście do gry. Co w deseń IS-2. Posiadamy „boomsticka”, czyli masywnego potwora zdolnego rozerwać dowolny czołg stający z nami w szranki. Okupione jest to wyżej wspomniany przeładunkiem. Sam stosowałem taktykę peak-a-boo, czyli obserwowanie wroga, szybki wyjazd, salwa i za róg. Czołg ma swoje na klacie jednak na naszym battle ratingu, 6.7, oponenci mają dostatecznie dużo penetracji, by zrobić nas pieczonego kartofla jednym strzałem. Przeładowanie ze screenu wyżej wynosi prawie 39 sekund. Załoga przy maksymalnym wyszkoleniu jest w stanie zbić ten czas do 30 sekund co i tak jest wartością na poziomie KW-2. Również dzięki mocniejszemu silnikowi (810 KM) czołg jest zauważalnie bardziej żwawy niż T34 czy T29. Opuszczanie działa standardowe w amerykańskich pojazdach, -10/+15 stopni.
Atomowe pociski HE
No tak. Jeszcze mała wzmianka o głównym smaczku, amunicji burzącej. 7 kg TNT, jeśli nie zmiecie przeciwnika z mapy, to poturbuje go na, tyle że to wy zdążycie przeładować, nim oponent będzie w stanie się naprawić. Czy więc warto używać burzaków? Jeden rabin powie tak, a i inny rabin powie nie. To zależy.
Strzelając w ciężko opancerzone buldożery typu Maus, dobrze ustawione pojazdy pokroju T-54 lub po prostu w cele, w których wystaje tylko mocarna wieża, odłamek zawsze jest w cenie. Taki pocisk bez większego problemu zniszczy newralgiczne moduły pojazdu. W resztę polecam miotać amunicje APCBC, T29E1, która posiada 193 mm penetracji jednak na to, co spotyka T30 w okolicach B.R 6.7-7.7 przy dobrych wiatrach powinno wystarczyć.
Kto da więcej?
No dobra Aceton, ale w jaki sposób go zdobyć?
Aktualnie są dwie opcje, Gai jin Market lub zrobienie eventu świątecznego przełomu 2018/2019. Jako że event już się zakończył, zostaje nam jedynie ryneczek. Aktualnie, gdy piszę ten tekst, czołg będzie możliwy do wystawienia za ok. 6 dni. Cena może być różna jak to w markecie. Można trafić okazję za 20 GJNC, (1 Gaijin Coin ~ 1 euro). Jednak nie spodziewałbym się zejścia poniżej 50 euro. Wiem, drogo jak cholera za wirtualne piksele jednak tyle kosztuje 10.000 Złotych Orłów, za które można było kupić wszystkie 10 etapów wyzwania. Czy warto? Moim zdaniem nie. Waszym i waszego portfela może i tak. Decyzja będzie zależeć od Was.
Reasumując, czołg pośród swoich wad i zalet jest w porządku. Na tle konkurencji wolałbym kupić T29 w pakiecie z kontem premium oraz Złotem. O wiele przyjemniejszy ze względu na czas przeładowania oraz uniwersalność na polu bitwy. Po drugie, teraz można zdobyć go przez market. Ceny tam mogą być różne. Jeżeli dobrze się zakręcicie za parę dni, upolujecie go ciut taniej takie T29, więc wtedy, bardzo naciągając, warto. Pojazd powinien być traktowany jak kolekcjonerka, chociaż co lepsi gracze będą w stanie wyciągać nim ładne wyniki. Wszystko jak wspomniałem wyżej, zależy od Was. Jako że mój artykuł to kropla w morzu opisów czołgów polecam obejrzeć dowolny gameplay, by zorientować się co i jak.
Tymczasem, do następnego i jak zawsze, powodzenia na wirtualnych polach i niebach gry, Graczu
„(…) powolne przedzieranie się do przodu torując drogę mniejszym jednostką.”
W tym przypadku poprawna forma to „jednostkom”, a nie „jednostką”. Ale tak to spoko artykuł 🙂
poprawione, dzięki za czujność!