Betonowy Pancernik.
W przedostatnim roku XIX wieku, czyli w 1898 roku, w wyniku wojny Amerykańsko – Hiszpańskiej, Filipiny trafiły w ręce USA. Ponieważ były oddalone o wiele tysięcy kilometrów od Stanów, a Cesarstwo Japonii stawało się krajem coraz bardziej militarystycznym, oraz panował w nim coraz większy izolacjonizm, rząd USA obawiał się utraty nowo zdobytych terenów. Powstał więc plan potężnego ufortyfikowania archipelagu, a w szczególności zatoki Manilskiej. Właśnie wejścia do tej zatoki miał bronić potężny, świetnie uzbrojony fort, który z racji swojego wyglądu nazwano „Betonowym Pancernikiem”, ale jego oficjalna nazwa brzmiała Fort Drum.
Cytadela powstała na niewielkiej wysepce o nazwie El Fraile Island w zatoce Manilskiej. Jej budowę rozpoczęto w 1909 roku i zakończono w 1919. W przeciwieństwie do innych zbudowanych w tym rejonie fortyfikacji, fort ten wyróżniał się swoją wyjątkową konstrukcją. Ale po kolei…
Budowa rozpoczęła się jak już wspomniałem w kwietniu 1909 roku i potrwała dziesięć lat, kiedy fort uzyskał zdolność bojową. Pierwsze 5 lat poświęcono na wyrównanie całej wyspy, a następnie rozpoczęto budowę masywnej, stalowo żelbetowej twierdzy na jej szczycie. Wymiary tego ustrojstwa wynosiły: 350 stóp długości, 144 stóp szerokości i ponad 40 stóp wysokości, co po naszemu daje (mam nadzieję, że się nie pomyliłem): 110 metrów długości, 44 metry szerokości i 12 metrów wysokości od lustra wody.
Ogólny kształt bardzo przypominał okręt, skierowany dziobem do wejścia do zatoki, stąd też wzięła się jego nieoficjalna nazwa. W 1914 roku budowa została w większości ukończona i zaczęło się oczekiwanie na przybycie uzbrojenia. Działa ostatecznie dotarły w połowie 1916 roku. Początkowo za uzbrojenie główne miały służyć cztery działa morskie kalibru 12 cali, umieszczone w dwóch wieżach, jednak zdecydwano się na armaty 14 calowe (dokładnie, były to działa morskie M1909 kalibru 360 mm), które umieszczono w niestandardowych wieżach, pokrytych potężnym, 18-sto calowym pancerzem, który nawet w czasie II Wojny światowej był nie do ugryzienia. Baterie nazwano Wilson i Marshall, a zostały umieszczone w superpozycji (patrz zdjęcia).
Dzięki takiej konstrukcji, wszystkie działa mogły strzelać na wprost, przed „dziób” konstrukcji. Przednia wieża miała zakres obrotu do 230 stopni, tylna zaś pełne 360 stopni. Główne uzbrojenie wspierały cztery dodatkowe 6 calowe (150 mm)armaty, które zainstalowano końcem 1916 roku. Działa te umieszczono w sponsonach po bokach twierdzy w kierunku jej „rufy”, po dwa na każdą „burtę” (patrz rysunek).
Uzbrojenie cytadeli uzupełniał zestaw trzy calowych armat przeciwlotniczych. Z tyłu „pokładu” postawiono maszt z dalmierzem, z którego podawano namiary do centrali artyleryjskiej, oraz drewniane baraki, dające osłonę przed warunkami atmosferycznymi podczas pracy załogi na „pokładzie”. Ogromny kompleks znajdujący się za potężnymi, sześćdziesięcio calowymi ścianami mieścił 240 osób załogi. Mieli oni do dyspozycji kuchnie, świetlice, pomieszczenia mieszkalne, warsztaty, elektrownię, zbiorniki wody pitnej, ropy, olbrzymie, wykute w litej skale wyspy magazyny amunicji oraz sanitariaty i maleńki szpital.
Twierdza pokazała pazury już dzień po ataku Nipponu na Hawaje. Japończycy zaczęli bombardować cele na całych Filipinach, ale najgroźniejszym przeciwnikiem był dla nich właśnie ten samotny, nigdy nie pływający, betonowy pancernik. Pierwsze bomby spadły na Fort Drum już 2 stycznia 1942 roku. Bombardowanie nie wyrządziło jednak najmniejszych szkód. 200 kilogramowe bomby po prostu rozrywały się nieszkodliwie na żelbetowym „pokładzie” lub na wieżach, nawet specjalnie nie uprzykrzając życia załodze (choć prawdę mówiąc, nie chciał bym siedzieć w takiej puszce, kiedy eksploduje na niej blisko ćwierć tony kordytu – wrażenia musiały być niezapomniane…). W związku z takim stanem rzeczy, Japończycy wstrzymali naloty, i czekali na sprowadzenie artylerii. Ostrzał rozpoczął się 15 lutego i trwał bez ani jednego dnia przerwy, do 6 maja 1942 roku.
Początkowo wykorzystywano haubice kalibru 150 mm a później 240 mm, które prowadziły ostrzał z lądu. Jednak nawet tak potężne działa nie były w stanie naruszyć potężnie zbrojonych fortyfikacji. Uszkodzeniu uległy jedynie działka przeciwlotnicze a strop fortu pokryła sieć pęknięć i wyżłobień od pocisków, lecz wewnątrz nie było nawet jednej rysy, do której dało by się wcisnąć ostrze bagnetu. Obie wieże głównego uzbrojenia pozostały sprawne i odpowiadały ogniem. Ostrzał był jednak niezbyt celny, ponieważ obsługa nie dysponowała obserwatorami artyleryjskimi, a dalocelowniki na maszcie i sam maszt uległy uszkodzeniu (pamiętajmy, że te kolumbryny miały zasięg 17,6 km!). Wraz z pogarszającą się sytuacją wojsk amerykańskich i filipińskich, 6 maja 1942 roku wszystkie oddziały alianckie na tym teatrze działań poddały się. Ostatnim punktem oporu, który się poddał był właśnie Fort Drum, który aż do zawieszenia broni prowadził ostrzał.
Żaden z 240 żołnierzy obsługi nie doznał żadnych obrażeń. Japończycy przejęli fort i obsadzili go szkieletową załogą, która miała utrzymywać uzbrojenie w gotowości bojowej.
W październiku 1944 roku generał armii (pięciogwiazdkowy) Douglas MacArthur, dotrzymał swojej obietnicy i wylądował na Filipinach. Jednak pomimo zajęcia całego archipelagu, Amerykanie nia zaatakowali obsadzonego przez wroga fortu. Wiedzieli dobrze, że ugryzienie go było by bardzo czasochłonne i kosztowne (szczególnie straty ludzkie były by niewspółmierne do ewentualnego sukcesu…). Postanowili więc wziąć twierdzę tak jak pan Onufry Zagłoba – sposobem. Otóż 13 kwietnia 1945 roku, mały oddział komandosów dotarł do fortu na pokładzie niewielkiej barki desantowej. Żołnierze wykorzystali otwory wentylacyjne i wlali przez nie ponad 11 100 litrów paliwa lotniczego do wnętrza bunkra, a liczne szczeliny i otwory jakie znajdowały się na szczycie twierdzy wypełniili materiałami wybuchowymi. po oddaleniu się barki, nastąpiła detonacja, która spowodowała potężny pożar, który szalał 8 dni! Po tym czasie, amerykanie zajęli wypalony i zniszczony od wewnątrz przez ogień obiekt. W środku znaleziono zwęglone zwłoki 65 Japończyków, którzy zginęli straszliwą śmiercią. Dowódca oddziału stwierdził, że choć to byli wrogowie to jest przerażony i z serca współczuje im ich losu…
Ze względu na straszliwe zniszczenia spowodowane amerykańskim atakiem, fort stał się całkowicie bezużyteczny, a koszty odbudowy i modernizacji wyniosły by tyle, co koszt nowego lotniskowca. Pozostawiono go więc własnemu losowi. Fort Drum istnieje więc do dnia dzisiejszego, a ze względu na oddalenie od brzegu, zachowała się duża część jego wyposażenia, w tym obie wieże, w których nadal tkwią armaty.
Ze względu, iż w tej twierdzy zginęło okrutną śmiercią tylu żołnierzy, władze nie udostępniają obiektu zwiedzającym, a przepływające w pobliżu okręty wojenne, oddają honory banderą i syreną duchom poległych samurajów.
Wszystkie dane zaczerpnąłem z wydanej w 1967 roku książki James H. Belote’a „Corregidor, Saga Fortecy”. Dziękuję moim kochanym bibliotekarkom za wygrzebanie tej pozycji 🙂
Paweł Lex Lemański
1898 to nie był przedostatni rok XIX wieku. XX wiek rozpoczął się dopiero w roku 1901.
Dla mnie 1900 był początkiem XX wieku 😛