W służbie Wujaszka Stalina – sowieckie krążowniki cz. IV
Szedłem przez Plac Czerwony do Dowództwa Marynarki. Był rok 1951. Od Wielkiej Wojny Ojczyźnianej minęło już sześć lat i zmienili się wrogowie. Wschodnie Niemcy znalazły się w naszej strefie wpływów, a imperialna Ameryka panoszyła się po oceanach i wywołała wojnę w Korei. (*) Awansowałem do pełnego komandora i szedłem do dowództwa po przydział na nowy okręt.
– Feliksie!! Feliksie Fiodorowiczu! Zamarłem, nie słyszałem tego głosu od lat.
– Wania, Waniuszka!! Gieroj, szto ty tu robisz??!! Zawołałem z radością, a wielki marynarz zgniótł mnie w niedźwiedzim uścisku.
– Miałem własny okręt, ale jak usłyszałem, że dostajesz najnowszą jednostkę w naszej flocie, to zgłosiłem się na pierwszego do ciebie. Uśmiechnął się od ucha do ucha, znowu pogonimy wrogom kota, prawda?
– Prawda, Waniuszka, i dziękuję ci, że chcesz pode mną pływać…
– Nie ma sprawy, Feliksie, idziemy? Zdziwiony zauważyłem, że stoimy przed wejściem do budynku admiralicji. Przeszliśmy przez kontrole dokumentów i zapukałem do gabinetu dowódcy Floty Północnej.
– Wejść!
– Towarzyszu admirale, komandor Leksow i komandor porucznik Pomanko meldują się na rozkaz!
– Siadajcie towarzysze. Usiedliśmy za stole obok dwóch innych oficerów.
– Towarzysze, pozwólcie, że wam przedstawię, Komandor Włodzimierz Włodimierewicz Barulew, dowódca krążownika Projektu 68 „Czapajew” i nasz młody kolega z KGB, starszyj lejtnant Zurukow, wasz nowy oficer polityczny. Podaliśmy sobie dłonie i popatrzyliśmy wyczekująco na admirała, który przerzucał papiery w grubej teczce.
– Panowie, jak wiecie imperialiści rozpętali wojnę w Korei, panoszą się na Pacyfiku. Tamten teren zostawmy jednak Flocie Pacyficznej. Na Atlantyku jest duża ruchliwość floty USA, która ostatnio strzelała nasze jednostki, tak nie może być! Komandorze Leksow, obejmuje pan dowodzenie nad najnowszym krążownikiem w naszej flocie. jest to okręt oznaczony jako Projekt 65 „Dimitri Donskoj”. Nasi konstruktorzy udoskonalili Czapajewa i stworzyli świetną jednostkę – potężną i groźną jak Sowiecki Sojuz! Jednostka posiada 12 dział kalibru 180 mm rozmieszczonych w czterech wieżach i o donośności 16,2 kilometra, co przy wykrywalności okrętu na poziomie 16 kilometrów jest wystarczające do nawiązania walki. Przy zastosowaniu kamuflażu, wykrywalność spadnie około kilometra. Dodatkowo ma pan do dyspozycji 12 dział kal. 100 mm i dwie pięciorurowe wyrzutnie torped kal 533 mm o zasięgu 8 kilometrów.
– O, nasi spece od broni podwodnej wreszcie się postarali? zauważyłem z radością. W poprzednich jednostkach którymi dowodziłem, torped użyłem tylko raz, ze względu na mizerny zasięg…
– Macie szczęście towarzyszu, zauważył kmdr Barulew, mój Czapajew nadal ma tylko 4 km zasięgu…
– Towarzysze, proszę, nie narzekajcie, powinniście być wdzięczni, że batiuszka Stalin daje wam dwa najnowocześniejsze krążowniki do walki z imperialistami!! Zaperzył się Zurukow.
– Spokój, towarzysze, jako stary marynarz was rozumiem. Towarzysz Zurukow został przeniesiony z wojsk pancernych, więc jako tankista nie rozumie pewnych spraw. W porządku, rozkazy czekają na was na okrętach. Zameldujecie się na nich jutro w Murmańsku. Wasz Czapajew stoi przy pirsie VIII, a wasz Donskoj przy IX. Odmeldować się.
Stanęliśmy na baczność.
– Panie admirale!
Po spotkaniu poszliśmy w czterech na obiad do kantyny oficerskiej.
– Wołodia, opowiedz mi o tym Czapajewie, zagadnąłem, jest rok młodszy od Donskoja, tak?
– Dokładnie, wybudowali go w 1950 roku, jako pierwszy z Projektu 68. Główne uzbrojenie stanowi 12 dział 152 mm o zasięgu 15,8km i 8 dział kal 100 mm. Przynajmniej mam krótszy zasięg wykrywalności, tylko 13,2 kilometra! do tego dwie potrójne wyrzutnie torped 533 mm z „olbrzymim” zasięgiem 4 kilometrów. Mam trochę słabszą obronę opelot, ale jak popłyniemy w szyku, to powinniśmy sobie poradzić.
– A jak u ciebie z manewrowością? Bo z tego co wiem z dokumentów, to mój Donskoj osiąga 36 węzłów, ale jest nieco „mułowaty” podczas zwrotów…
– Mułowaty??!! On rusza się jak wielorybica w ciąży! Czapajew osiąga tylko 33,5 węzła, ale za to potrafi zakręcić tyłkiem jak baletnica z teatru Balszoj!
– Hehe, czuję, że będzie nam się dobrze pracowało, Wołodia, Wania, polej nam, a później dogadasz z pierwszym komandora zaprowiantowanie naszych jednostek.
– Da, towarzyszu dowódco, na zdarowie, towarzysze, za Stalina!
– Za Stalina!
Dwa tygodnie później.
Od tygodnia byliśmy w morzu. Przodem szedł dywizjon trzech niszczycieli. Za nimi szedł nasz Donskoj, za nami w szyku torowym Czapajew i dwa inne krążowniki Projektu 68 w osłonie niszczycieli. Nasze radary omiatały horyzont wypatrując przeciwnika. Stan morza można określić jako spokojny z delikatną martwą falą. Okręty szły z prędkością 25 węzłów. Niszczyciele przeczesywały akwen przed nami za pomocą sonarów.
– Radar do dowódcy!
– Mów, radar.
– Samoloty w namiarze sześćdziesiąt, dwie duże grupy.
– Prawidłowo, pilnujcie ich. Ogłosić alarm bojowy przeciw lotniczy!!
Rozdźwięczały się dzwonki alarmowe, i na trapach, i pokładach rozległ się tupot setek nóg, marynarzy biegnących na stanowiska bojowe.
– Opelot obsadzone! Zameldował Wania. Samoloty prawo od dziobu!! To bombowce!
– Nadać aldisem (**) do Barulewa, cała na przód, manewrujemy, postawić zaporę ogniową!
– Da, tawariszcz kapitan!
Z chmur wypadły na nas eskadry bombowców nurkujących i wpadły prosto w postawioną przez artylerzystów. Osiem wpadło do morza, lecz reszta się przedarła. Jedna z bomb wybuchła tuż przy burcie zasypując pokład odłamkami i zabijając obsługę prawo burtowych działek 20 mm.
– Towarzyszu dowódco, zbiorę ochotników i przejmę obsługę, wrzasnął Zurukow i tyle go widzieli na mostku.
– No popatrz Wania, mruknąłem, niby politruk, ale ma jaja…
– Ano ma, chociaż polityczny, to marynarze go lubią…
– Następne samoloty! To torpedowce!
– Zwrot w prawo, przekazać na Czapajewa: „manewrujemy, swobodny wybór celów”.
– Tak jest!
– Radar do dowódcy, okręty przed nami!
– Cała na przód!
– Torpedy wyminięte, działo Zurukowa zrąbało sześć torpedowców!
– Wania, przedstawimy go do orderu Lenina!
– Zwrot na lewo, cel odległość 14 kilometrów, krążownik amerykański Pensacola, OGNIA!
Rozpoczęła się zażarta bitwa, Pensacola poszła na dno po kilku salwach, a w zamęcie bitewnym zbliżyliśmy się na siedem kilometrów do pancernika klasy Iowa.
– Torpedy, namierzyć cel, Ognia!
– Poszły!
– Zwrot przez sztag, wycelować drugą burtą!
– Cel uchwycony, dystans 5,5 kilometra!
– OGNIA!
– Poszły!
– Trzy z pierwszej salwy w celu, wróg płonie i zwalnia!
– Dwie kolejne w celu, już po nim!
– Niszczyciele dają osłonę dymem! Rzucają torpedy!
– Odchodzimy poza zasięg!
Po godzinie oderwaliśmy się od przeciwnika. Nasz okręt wiele nie ucierpiał. Oberwała artyleria średnia i jej dwie wieże były wyłączone z akcji. Gorzej miał Barulow. Jego Czapajew stracił obie rufowe wieże i prawie całą opelotkę, miał też uszkodzone śruby. W obliczu takich uszkodzeń skierowaliśmy się do portu w celu dokonania niezbędnych napraw.
Donskoj spisał się nieźle, walczył jak równy z równym, niestety, Czapajew zawiódł oczekiwania swojego dowódcy, i chociaż zapisał na swoim koncie zatopione dwa niszczyciele i krążownik wroga, to doznał tak poważnych uszkodzeń, że dowództwo spisało go na złom, a kmdr Barulowowi dało okręt projektu 65, który okazał się bardzo udaną jednostką. W moim osobistym rankingu 8/10. Czapajew zasłużył na najwyżej 6/10.
– Nu towarzysze oficerowie, zdrowie majora Zurukowa! Bohatera Związku Radzieckiego, sam Stalin wręczył mu order i awans!
– Na zdarowie! Ryknęli pozostali
– Cóż, Zurukow, chciałbym was zatrzymać, ale słyszałem, że do tankistów wracasz, co?
– Da, komandorze, morze nie dla mnie, wolę pancerz na kołach, ale dobrze mi się z wami służyło, na pohybel imperialistom!
– Na pohybel!
– Wania, nie bądź taki markotny, polewaj, polewaj…
Koniec części IV.
* Wiem, że to nie prawda, ale musiałem wejść w skórę sowieckiego oficera z tamtych czasów, a tak w większości ich myślenie wyglądało…
** Aldis, to lampa sygnałowa z przesłoną żaluzjową służąca do przekazywania wiadomości alfabetem morsa. Często używana na morzu, podczas obowiązującej ciszy radiowej.
/Lex
Świetne 🙂 Powinieneś książki pisać, albo chociaż opowiadania.
Dziękuję, może się zbiorę i mój zbiór opowiadań wydam 😉