Pudła na kapelusze, czyli jak można zagrać lotniskowcem.
Lotniskowiec, z racji swojej kiepskiej manewrowości i kiepskiego uzbrojenia artyleryjskiego powinien zostać w tyle za własnymi jednostkami. Dobrze jest się dogadać, by jeden krążownik został w jego pobliżu dla osłony. Podczas gdy w drużynie są dwa okręty tego typu, fajnie jest się dogadać, by jeden dywizjon myśliwców pozostał w pobliżu lotniskowców, dla osłony przed wrażym lotnictwem. Też dobrze jest rozdzielić zadania dla samolotów. Myśliwce w początkowej fazie bitwy wysłać do połowy mapy i z powrotem, w celu wykrycia pozycji wroga, a następnie przydzielić jako osłonę eskadrom bombowców i torpedowców. Torpedowcami najlepiej atakować wielkie okręty, jak pancerniki i lotniskowce przeciwnika, a nurkowcom zostawić niszczyciele i krążowniki. Ważne jest też, żeby nie lecieć prostym kursem od lotniskowca, tylko najpierw odlecieć w przeciwnym do kursu kierunku, a następnie dopiero w kierunku wroga, dzięki temu samoloty przeciwnika będą miały utrudnione wykrycie naszego okrętu. Złotą zasadą jest nie kitranie się za wyspami, tylko pozostawanie w ciągłym ruchu! Nieruchomy okręt, to gratka dla niszczycieli! (sam zatopiłem kilku takich delikwentów, gdyż jak zobaczył torpedy, nie miał już szans wystartować…). Ja najczęściej pływam na auto, tylko ustawiam nieregularny kurs (zygzak), dobrze zwracać uwagę na mapę i przy każdym zwrocie zmniejszać prędkość. Dobrze jest w pierwszej kolejności zniszczyć lotniskowiec wroga, ale, jeżeli widzimy inne zagrożenie dla sojuszników, to nie traćmy czasu na poszukiwania, tylko dawajmy wsparcie, to wtedy, ogarnięta drużyna zaopiekuje się nami, żeby żaden łoś do nas nie podszedł i nie zasypał nas ołowianymi argumentami ;).
Polecam również krótki filmik „Kapitana złej rady” 😉